To część z nich – czasem wydaje się, że spora – potrzebowała zdecydowanego stanowiska władz dotyczącego sprawców. I w tej sprawie nie ma wątpliwości. Duma powiedziała: winny jest Stalin i inni przywódcy sowieccy, a nie niemieccy naziści, którzy sprytnie przerzucili odpowiedzialność na byłych sojuszników.

Tego nie można nie docenić i w tym sensie uchwała izby niższej rosyjskiego parlamentu jest ważna. Można ją postawić obok decyzji Kremla o pokazaniu w telewizji rosyjskiej zaraz po katastrofie smoleńskiej filmu "Katyń" Andrzeja Wajdy. Jak się szacuje, co piąty Rosjanin obejrzał film, który nie pozostawia wątpliwości, kto i jak postanowił bestialsko wymordować polskie elity. Teraz oficjalnie przyznaje to zdecydowana większość posłów – najmocniej ci związani z Kremlem. Nie da się cofnąć tej – spóźnionej, ale jednak – masowej edukacji o mordzie. Kłamcom katyńskim powinno być coraz trudniej się przebić do rosyjskiej opinii publicznej.

Uchwała nie ma natomiast specjalnego znaczenia dla Polaków, a co za tym idzie i dla stosunków polsko-rosyjskich. Słowa o sprawcach zbrodni katyńskiej nie wystarczą. Trzeba powtórzyć: od słów ważniejsze są czyny. A w kwestii Katynia postępowanie władz rosyjskich dalece odbiega od tonu uchwały i wielu wypowiedzi polityków. Główna Prokuratura Wojskowa wyczynia prawnicze cuda, by utajnić najważniejsze dokumenty, a Ministerstwo Sprawiedliwości w oficjalnym dokumencie złożonym w Trybunale w Strasburgu wymordowanie tysięcy polskich oficerów nazywa "wydarzeniami katyńskimi".

Należy mieć nadzieję, że na uchwale, na słowach, się nie skończy.