W połowie grudnia szef frakcji FDP w parlamencie Szlezwiku-Holsztyna Wolfgang Kubicki porównał stan partii do końcowej fazy rozkładu NRD, a rychło potem lider liberałów w Nadrenii-Palatynacie Herbert Mertin nazwał Westerwellego „kulą u nogi” własnego ugrupowania.
Zarówno przeciwnicy „króla Guido”, jak i jego zwolennicy szykowali się do ostatecznej rozgrywki na zjazd FDP w Stuttgarcie 6 stycznia. Wrogowie lidera żartowali, że tym razem rzeź „niewiniątka” wypadnie w święto Trzech Króli. Spekulowano, że Westerwellego może zastąpić liberalny minister gospodarki Rainer Bruederle lub Christian Lindner - młody i ambitny sekretarz generalny FDP. Ale im bliżej było zjazdu w stuttgarckim teatrze miejskim, tym bardziej Westerwelle odzyskiwał pole. Najpierw butnie ogłosił, że jako kapitan partyjnego statku nie opuści mostka kapitańskiego w czasie burzy. Już w tym tygodniu skłonił trójkę czołowych twarzy FDP - wspomnianych już Bruederlego, Lindnera i ministra zdrowia Philippa Roesslera - do wydania oświadczenia wzywającego do zjednoczenia się partii wokół lidera oraz do uspokojenia nastrojów. Nawet nie kryjąca dystansu wobec swego szefa liberalna minister sprawiedliwości Sabine Leutheusser-Schnarrenberger złagodziła ton i półgębkiem pochwaliła Guido.
Co sprawiło ten cud? Jakieś obietnice politycznych fruktów? Zapowiedź bardziej kolektywnego kierowani partią?
W Stuttgarcie w mowie Westerwellego nie było żadnego elementu samokrytyki. To szef FDP pouczał zebranych, że sondaże nie mogą stanowić punktu odniesienia dla ambitnych planów partii. Podniesionym głosem, wymachując rękoma Westerwelle przestrzegał, że bez sukcesu FDP krajem rządzić będzie „lewicowa większość”. Zapowiedział ofensywę partii w celu powrotu do wysokich notowań sondażowych. Żadnych usprawiedliwień czy prób analizy spadku popularności liberałów w ciągu ostatniego roku – tylko napinanie muskułów i wezwania do ufania liderowi.
No cóż, to metoda dobra na jeden zjazd. Jeśli sondaże nie poszybują za jakiś czas w górę, pytania, czy króla Guido nie czas już strącić z tronu powrócą ze zdwojoną siłą. No, chyba, że Guido ma jakiegoś asa w rękawie. Ale niemieccy komentatorzy jakoś nie chcą w to uwierzyć. „FDP odkłada królobójstwo na później” - ironicznie puentuje „Der Spiegel”.