Wildstein: Ten straszny kapitalizm

Pojęcie kapitalizmu obrosło tyloma nieporozumieniami, że warto byłoby się zastanowić, czy warto go nadal używać.

Publikacja: 08.01.2011 17:00

Bronisław Wildstein

Bronisław Wildstein

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Naturalnie, takie same wątpliwości budzić musi zdecydowana większość ogólnych pojęć, w których ujmować chcemy ludzką rzeczywistość. Każdy rzut oka pokazuje, jak bardzo są nieprecyzyjne, jak zmieniają się w czasie, a nawet jak równocześnie używane bywają w rozmaitych znaczeniach. Jesteśmy jednak na nie skazani, gdyż myślenie i mówienie polega na abstrahowaniu ogólnych kategorii z chaosu otaczających nas zjawisk. Bywają jednak pojęcia takie, które więcej zaciemniają niż wyjaśniają i do nich należy kapitalizm właśnie. Został on tak dalece zideologizowany przez Marksa i jego następców (a także poprzedników), że dziś mało kto mówiąc o nim, jest w stanie wyplątać się z owych formuł, które coraz bardziej oddalają nas od rzeczywistości. A najbardziej fałszywą z możliwych jest ciągle powszechnie obowiązująca opozycja kapitalizm-socjalizm.

Bez względu na to jak definiujemy kapitalizm, jest on efektem cywilizacyjnego procesu i stanowi formę gospodarki, albo szerzej: cywilizacji ludzkiej. Twierdzą tak również jego wrogowie, twórcy socjalizmu jak Saint Simon, Marks czy Prudhon. Tyle tylko, że w miejsce znienawidzonej rzeczywistości proponują wymyślony przez siebie konstrukt, który nigdy i nigdzie wcześniej nie istniał. Wiemy jak skończyło się usiłowanie jego budowy.

Wprawdzie wyznawcy socjalizmu lub komunizmu — tu znowu różnica jest mętna — narzekają, że nigdy nie był realizowany właściwie i dlatego się nie udał, ale próba jego bardziej konsekwentnego wprowadzania czyli radykalnego eliminowania dawnych porządków jak w Kambodży Czerwonych Khmerów czy Korei Północnej tylko wyraźniej pokazywała jego konsekwencje. Akceptujący parlamentaryzm i mechanizmy rynkowe socjalizm jest sprzecznością samą w sobie i za taki uznany byłby przez swoich twórców. Można wprawdzie zgodzić się, że pewne formy etatyzmu, które ograniczają indywidualną przedsiębiorczość dziedziczą elementy socjalistycznej ideologii, ale chyba trudno nazywać je socjalizmem.

Innymi słowy: opozycja między kapitalizmem czyli naturalnie rozwijającą się formą ludzkiego gospodarowania, a socjalizmem — wymyśloną przez grupę myślicieli ideologią, jest nonsensem.

Ten długi wstęp, który mógł zmęczyć część czytelników, musiał jednak otwierać refleksje nad recepcją filmu "Wall Street", a szerzej: tego typu krytycznych dzieł na temat współczesnego kapitalizmu (mógłbym napisać: współczesnych form gospodarki rynkowej, albo: postaw generowanych przez obecną gospodarkę, ale pójdę po najmniejszej linii oporu).

Obraz ten przypomniał ostatnio kanał "Ale kino!", który od jakiegoś czasu nie tylko proponuje filmy, ale na wszelki wypadek tłumaczy je widzom przed pokazaniem, aby mylnie ich sobie nie zinterpretowali. Owa pedagogiczna działalność wpisana jest w szerszy plan i dlatego realizowana przez te same podstawowe instytucje wychowawcze III RP takie jak "Wyborczą", "Politykę" czy ich przybudówki w rodzaju "Tok FM". Gwiazda tej ostatniej, Anna Laszuk prowadzi dyskusje przed filmami, a ponieważ z kina rozumie tyle samo co z polityki (i gospodarki), "Wall Street" to dla niej film antykapitalistyczny. Na jej usprawiedliwienie dodać można, że taka jest opinia ogółu.

Zresztą, wyjątkowo przed "Wall Street" pojawiły się elementy autentycznej dyskusji, gdyż ekonomista, Marek Zuber próbował bronić gospodarki rynkowej, ale jako profesjonalista wdawał się w próbę beznadziejnych wyjaśnień czym jest rynek opcji i instrumenty pochodne, co raczej oddalało go od meritum sprawy i dawało oponentom możliwość konsekwentnego piętnowania diabelskiej istoty kapitalizmu. Jego dyskutant, krytyk filmowy, Janusz Wróblewski ogłosił, że film Stone'a jest przełomowy, gdyż pierwszy odsłania ją w amerykańskim kinie.

W rzeczywistości "Wall Street" mieści się bez reszty w tradycyjnym nurcie amerykańskiej kultury (i kina), które krytykuje potentatów biznesu i polityki, wskazuje na korupcyjne sprężyny wielkich karier i potrzebę czujności, aby nie przekształciły się one w strukturalny mechanizm amerykańskiego życia.

Kim jest grany przez Michaela Douglasa negatywny bohater filmu, Gordon Gekko? To przestępca, człowiek, który łamie prawo, aby zdobyć pieniądze. Próby uzyskiwania giełdowych informacji nielegalną drogą jest uznawane za poważne przestępstwo i karane latami więzienia. Wyrok taki odsiadywały i odsiadują również rekiny nowojorskiej giełdy. Amerykański nadzór giełdowy: United States Securities and Exchange Commission istnieje już 80 lat i analizuje wszystkie budzące wątpliwości transakcje, aby schwytać i postawić przed sądem tych, którzy łamią prawo. Nie wszyscy z nich zostają ujęci, tak jak nigdzie i nigdy nie uda się schwytać wszystkich przestępców.

Pozytywna postać filmu, Carl Fox, ojciec bohatera, którego korumpuje Gekko, pracuje w liniach lotniczych, porządnej, rynkowe firmie. Nie taki znowu mały biznes. Przedsiębiorstwo jest zagrożone przez przestępczych graczy jak Gekko, ale okazuje się, że potrafi wytrzymać i dobrze funkcjonować posługując się uczciwymi metodami. Jaki tu atak na kapitalizm? Owszem, film piętnuje jego ekscesy jakimi jest obłąkana pogoń za zyskiem przy łamaniu elementarnych zasad, a nawet norm prawa, ale mieści się to w tradycyjnej moralistycznej formule, zwłaszcza amerykańskiej sztuki. Gdyż w przeciwieństwie do europejskiej jest to kultura dużo bardziej egalitarna i antyelitarna.

Czy gdybyśmy pokazali karierowiczów, którzy łamią prawo w środowiskach prawników, albo policjantów czy oznaczałoby to, że atakujemy wymiar sprawiedliwości i instytucje ścigania jako takie?

Każdy postęp ma swoją ciemną stronę, każdy techniczny wynalazek można użyć przeciw człowiekowi. Stworzenie pieniądza z pewnością stworzyło większe możliwości oszustwa niż handel wymienny, a współczesna ewolucja rynków obok korzyści, które generuje dla światowej gospodarki, niesie ze sobą groźbę dużo większych niż dotychczasowe wstrząsów. Czy jednak chcemy zrezygnować z dobrodziejstw technicznego postępu?

Nie chcę lekko zbywać problemów, które on prowokuje. To jednak bardzo skomplikowana sprawa, którą ideologiczne bajdurzenie o złu kapitalizmu tylko zaciemnia.

Naturalnie, takie same wątpliwości budzić musi zdecydowana większość ogólnych pojęć, w których ujmować chcemy ludzką rzeczywistość. Każdy rzut oka pokazuje, jak bardzo są nieprecyzyjne, jak zmieniają się w czasie, a nawet jak równocześnie używane bywają w rozmaitych znaczeniach. Jesteśmy jednak na nie skazani, gdyż myślenie i mówienie polega na abstrahowaniu ogólnych kategorii z chaosu otaczających nas zjawisk. Bywają jednak pojęcia takie, które więcej zaciemniają niż wyjaśniają i do nich należy kapitalizm właśnie. Został on tak dalece zideologizowany przez Marksa i jego następców (a także poprzedników), że dziś mało kto mówiąc o nim, jest w stanie wyplątać się z owych formuł, które coraz bardziej oddalają nas od rzeczywistości. A najbardziej fałszywą z możliwych jest ciągle powszechnie obowiązująca opozycja kapitalizm-socjalizm.

Pozostało 85% artykułu
Komentarze
Rusłan Szoszyn: Broń atomowa na Białorusi to problem dla Aleksandra Łukaszenki, nie dla Polski
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: PiS nie skończy jak SLD. Rozliczenia nie pogrążą Kaczyńskiego
Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Edukacja zdrowotna? Nie można ciągle myśleć o seksie
Komentarze
Bogusław Chrabota: Tusk zdecydował ws. TVN i Polsatu. Woluntaryzm czy konieczność
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Komentarze
Artur Bartkiewicz: TVN i Polsat na liście firm strategicznych, czyli świat już nie będzie taki sam