To fragment kampanii społecznej namawiającej do płacenia abonamentu. Jej lejtmotywem jest zwycięstwo Polski w rankingu narodów, które uchylają się od opłaty radiowo-telewizyjej.
Wpływy z abonamentu, z którego utrzymywane są publiczne radio i telewizja, rzeczywiście od kilku lat spadają. Nie bez powodu jednak. – Abonament radiowo-telewizyjny jest archaicznym sposobem finansowania mediów publicznych, haraczem ściąganym z ludzi – przekonywał w kwietniu 2008 r. premier Donald Tusk. I zapewniał, że Platforma zrobi wszystko, by obowiązek płacenia tego haraczu znieść. Obietnicę spełniono w połowie – z płacenia abonamentu zwolniono m.in. emerytów. Platforma obiecywała też odpolitycznienie mediów publicznych. Tymczasem w Polskim Radiu, TVP i KRRiT rządzi koalicja PO – PSL z udziałem SLD.
Jeśli zatem Polacy przodują w Europie w niepłaceniu abonamentu, robią to również dlatego, że posłuchali rządzących. Dlatego reklamę powinno się skierować przede wszystkim do rządzącej Platformy Obywatelskiej. Tymczasem kampania nawiązuje do najgłębszych polskich kompleksów i fobii.
Dlaczego? Gdy w Niemczech lub USA opowiadane są dowcipy o Polakach, nad Wisłą słusznie wywołują oburzenie. MSZ raz po raz – co też wydaje się słuszne – angażuje się w sytuacjach, gdy za granicą posługuje się krzywdzącymi i niesprawiedliwymi stereotypami na temat naszych rodaków. Dlatego trudno zrozumieć, dlaczego do tych stereotypów odwołują się sami Polacy. Jeszcze trudniej zrozumieć, jak ktoś mógł wpaść na pomysł, by wykorzystać je do tego, by przekonywać Polaków do płacenia abonamentu. W jaki sposób szyderstwo Niemca ma nakłonić Polaków, by przestrzegali prawa, skoro do jego łamania zachęcał sam pan premier?