Podejrzewam, że zwolenników takiego rozwiązania będzie jeszcze więcej niż przeciwników podwyższenia wieku emerytalnego.
To, czy będziemy pracować do 65., 67. czy może 75. roku życia – jak zasugerował ostatnio premier Szwecji – ma znaczenie drugorzędne. Ważniejsze jest pytanie, czym są emerytury i jak je finansować.
Czy państwo w ogóle powinno tworzyć przymusowy, powszechny system emerytalny, a jeśli tak, to czy powinno i dlaczego utrzymywać nierówność świadczeń emerytalnych i czy nie przeczy to istocie emerytury zapewnianej przez państwo? Czy powinno ono zmuszać obywateli do oszczędzania w prywatnych instytucjach finansowych i ich faktycznego utrzymywania, a jeśli tak, to dlaczego tylko na emerytury? Może trzeba nas zmusić w ogóle do oszczędzania? Na przykład jeszcze "na zdrowie"?
Tendencja obniżania wieku emerytalnego przy wydłużającej się długości życia doprowadziła systemy emerytalne do zapaści. Generują one dług publiczny, który właśnie przygniata Europę. Ludzie żyją dłużej i chcą żyć jeszcze dłużej, w związku z czym oczekują, że rząd zapewni im nie tylko emeryturę, ale i świadczenia medyczne pozwalające życie wydłużyć.
Ale ci sami ludzie nie chcą dłużej pracować – co wymaga od rządu zwiększania wydatków. Dla ich sfinansowania zaciągane były coraz większe długi, aż doszły one do takiego poziomu, że nie sposób ich już spłacić, a nie ma wystarczająco dużo chętnych, którzy chcieliby nadal pożyczać na spłatę starych długów.