Świat nauki bez PAN jest wyobrażalny, ba – ma nawet szanse stać się ciekawszy, bardziej dynamiczny, lepiej reagujący na potrzeby społeczeństwa.
Polska Akademia Nauk jest reliktem zrodzonym na przełomie minionych epok późnego pozytywizmu i wczesnego komunizmu. To powstała w 1951 r., jako narzędzie kontroli nad naukowcami, następczyni Polskiej Akademii Umiejętności. Ona z kolei wyrosła z pozytywistycznej wiary, że świat można urządzić naukowo, a do tego potrzebne są centralne struktury. Przez dziesięciolecia PAN zeskorupiała i przestała pasować do nowych czasów.
Naukowcy muszą dziś deklarować, która z placówek, gdzie pracują, jest ich jednostką macierzystą. Wybierają częściej uczelnie prywatne niż PAN, bo lepiej płacą. W efekcie Akademii zaczyna brakować profesorów i doktorów habilitowanych, by mogła przyznawać tyle stopni naukowych co dawniej. Traci też na dotacjach ze Skarbu Państwa. Rodzi się w tym miejscu pytanie – czy to aby na pewno coś złego?
Niedobrze się dzieje, gdy nakłady na naukę spadają, innowacyjne gospodarki wspierają się na badaniach, a u nas z tym kiepsko. Jednak zasada efektywności dotyczy także działalności naukowej. To nie sztuka dla sztuki, ale narzędzie w rękach społeczeństwa.