Reklama

Sikorski w Sejmie. Od integracji do odstraszania

Poza Radosławem Sikorskim żaden szef dyplomacji współczesnej Polski nie miał szansy sześć razy przedstawiać exposé, czyli informacji o zadaniach polskiej polityki zagranicznej. To jednak nie znaczy, że po szóstym wystąpieniu mamy jasność, co jest dla Sikorskiego najważniejsze i realne zarazem. Nie wiadomo, co ma się znaleźć w jego biogramie w Wikipedii i innych encyklopediach jako największe osiągnięcie.

Publikacja: 20.03.2013 18:55

Z sejmowego wystąpienia niby wynika, że chodzi o wdarcie się Polski do „najściślejszego kręgu decyzyjnego Unii Europejskiej”. Ale niespójne i pełne wątpliwości są rozważania, jak to uczynić. Niby trzeba wstąpić do strefy euro, a ściślej – jak sugerował Sikorski – „być gotowym do wstąpienia”. Ale dlaczego zastąpienie złotówki euro miałoby gwarantować to, że Polska ramię w ramię z Niemcami będzie trzymała stery Europy, nie zostało wyjaśnione. Poza kuriozalną sugestią, że sprzyjają nam „zawirowania na południu” UE i to, że Wielka Brytania się dystansuje od reszty.

Zawirowania mogą się jednak skończyć i co wtedy z miejscem przy sterze? Czy nie odepchną nas Hiszpanie i Włosi, silniejsi przecież. A jeżeli zawirowania się nie skończą, to po co w ogóle do eurozony wstępować? Chyba nie po to, by Włochów i Hiszpanów utrzymywać?

Niby Sikorski wie, że decyzja o tworzeniu unijnego centrum z czołowych państw strefy euro już właściwie zapadła, ale sam kluczy w sprawie przyjęcia przez Polskę europejskiej waluty. Jeżeli jest przekonany, że to gwarantuje silną pozycję w Unii, to dlaczego nie odważy się podać daty?

Najdziwniejsze, że tej kwestii szef MSZ poświęcił niewiele więcej czasu niż udziałowi polskich firm w rozbudowie metra w Petersburgu i dostawach tramwajów dla Kaliningradu.

W polityce wschodniej, którą proponuje Sikorski, też nie widać zdecydowania. Oczywiście Polska ma minimalny wpływ na demokratyzację u dalszych i bliższych sąsiadów, trudno się jej też przeciwstawić rosnącym wpływom Moskwy na Ukrainie czy w Gruzji. Ale polski minister spraw zagranicznych ma wpływ na znoszenie wiz dla obywateli Ukrainy i Gruzji. I nie jest najlepszym pomysłem, by w jednym zdaniu dotyczącym ruchu bezwizowego łączyć te kraje z Rosją. Wkładać je do jednego worka, skoro z trudem się z podobnego wydostały.

Reklama
Reklama

Czyli na Wschodzie się nam nie powodzi, w Unii szaleje kryzys, za Atlantykiem czuć obojętność i niewdzięczność wobec polskiego sojusznika. Na najważniejsze z zadań wymienionych przez Sikorskiego wyrosła więc budowa własnych sił odstraszania. Trochę to nie pasuje do resortu dyplomacji (bardziej do MON) i zwłaszcza do głoszonego w tym samym exposé entuzjazmu dla integracji. Ale bardzo dobrze, że się pojawiło. Jak słusznie powiedział Sikorski, o bezpieczeństwo Polska musi przede wszystkim zadbać sama.

Z sejmowego wystąpienia niby wynika, że chodzi o wdarcie się Polski do „najściślejszego kręgu decyzyjnego Unii Europejskiej”. Ale niespójne i pełne wątpliwości są rozważania, jak to uczynić. Niby trzeba wstąpić do strefy euro, a ściślej – jak sugerował Sikorski – „być gotowym do wstąpienia”. Ale dlaczego zastąpienie złotówki euro miałoby gwarantować to, że Polska ramię w ramię z Niemcami będzie trzymała stery Europy, nie zostało wyjaśnione. Poza kuriozalną sugestią, że sprzyjają nam „zawirowania na południu” UE i to, że Wielka Brytania się dystansuje od reszty.

Reklama
Komentarze
Jędrzej Bielecki: O nas bez nas. W Białym Domu u Donalda Trumpa brakuje Polski
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Sojusz Trump-Putin. Do jakich nacisków może się posunąć amerykański prezydent?
Komentarze
Bogusław Chrabota: Nowa Jałta, a sprawa polska. Mamy jeszcze czas, by się przeciwstawić
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Karol Nawrocki z prezentem od Donalda Trumpa. Donald Tusk musi się cofnąć
Komentarze
Robert Gwiazdowski: Aferka KPO. Czy wystarczy nie defraudować?
Reklama
Reklama