Zbigniew Girzyński w dzisiejszej „Rzeczpospolitej" stwierdza, że nie ma dowodów na zamach i nie ma dowodów, że ktokolwiek przeżył katastrofę. Skąd taka zmiana w ugrupowaniu Jarosława Kaczyńskiego?
Trudno mieć do tej akurat partii pretensje, że konsekwentnie domaga się wyjaśnienia okoliczności katastrofy. W Smoleńsku wszystkie ugrupowania straciły znaczących przedstawicieli, ale właśnie PiS przeżył tragedię najboleśniej, bo obok kilkunastu polityków i urzędników związanych z tą partią zginął także jej założyciel, prezydent Lech Kaczyński.
Warto też docenić, że badający okoliczności katastrofy zespół Antoniego Macierewicza często stawiał pytania, na które opinia publiczna na próżno szukała odpowiedzi w oficjalnym raporcie Jerzego Millera. Sukcesem Macierewicza jest także to, że dziś Donald Tusk zmuszony jest powołać zespół, który ma powrócić do tamtego raportu i przekonywać do niego opinię publiczną.
Jednakże obok sensownych pytań w pracach zespołu pojawiło się wiele błędów, fałszywych tropów, nieuzasadnionych sensacji. Co gorsza w kolejnych raportach z prac zespołu stawiano coraz ostrzejsze tezy, nie popierając ich jednak przekonującymi dowodami.
Tak właśnie było z najnowszą sensacją – o trzech osobach, które przeżyły katastrofę. Jeśli Antoni Macierewicz, epatując tą informacją, chciał przekonać nieprzekonanych i pozyskać zwolenników dla swoich teorii, to osiągnął odwrotny efekt. Wywołał nie tylko powszechne oburzenie przeciwników PiS, ale również protest w szeregach samego Prawa i Sprawiedliwości.