Bez względu na to, co twierdzi część polityków, skończyły się czasy, gdy kraj taki jak Polska mógł być samowystarczalny w sprawach obronności. Nikogo, poza 2–3 supermocarstwami, nie stać dziś na to, by mieć i własne nowoczesne lotnictwo, i czołgi, i systemy antyrakietowe, i piechotę, i wojska specjalne, i jeszcze trochę okrętów, w tym oczywiście podwodnych.
Polska słusznie wybrała kilka priorytetów obronności. Czeka nas jeszcze debata na temat sensu i kosztów budowy własnej tarczy antyrakietowej, ale już wiadomo, że postawienie na wojska specjalne ma sens, także z powodów ekonomicznych.
Polska powinna mieć doskonale wytrenowanych i uzbrojonych komandosów. Nie chodzi tu tylko o GROM i Formozę, ale także o inne rodzaje wojsk specjalnych. Te dwie jednostki są naszą narodową dumą, ale powinny się zajmować wysoce specjalistycznymi operacjami, przede wszystkim poza granicami kraju, w ramach misji NATO.
Jest zdumiewające, że wśród zawodowych żołnierzy nie ma wystarczająco wielu chętnych do służby w wojskach specjalnych. W krajach z dużą tradycją wojskowości do tego rodzaju sił zbrojnych ustawiają się kolejki chętnych. Są tak długie, że wojska specjalne mogą wybierać tylko tych absolutnie najlepszych i najbardziej zdeterminowanych.
W Polsce MON musi sięgać po wszystkich chętnych. Z informacji, jakie dziś publikujemy, wynika, że w zasadzie każdy wysportowany młody człowiek może po paru miesiącach od wejścia do komisji poborowej zostać komandosem.