Przed takim dylematem stoi dziś w stosunkach z Chinami większość krajów. Nikt nie ma wątpliwości, że to kraj, w którym nie przestrzega się podstawowych praw człowieka – nie ma tam wolności słowa, nie ma demokracji, nie ma uczciwych procesów ani przejrzystego systemu kierowania krajem i gospodarką.
Z drugiej strony Chiny to dziś kraj, który decyduje o kierunkach rozwoju świata. Jego rola będzie wciąż rosnąć i zdaniem wielu ekspertów to właśnie Pekin za jakiś czas, może kilkadziesiąt lat, stanie się stolicą jedynego światowego supermocarstwa.
Chiny to także kraj w ciągłym ruchu. Nie można dzisiejszych Chin porównywać do tych choćby i sprzed 24 lat. Chiny to dziś, kierowana nadal przez partię komunistyczną, ale jednak prężna gospodarka.
To także miliony Chińczyków, którzy są dziś o wiele bardziej otwarci na świat niż nawet ich rodzice. Kształcą się na najlepszych uniwersytetach, podróżują swobodnie po świecie, a ostatnio stają się właścicielami coraz większej liczby nieruchomości i firm na wszystkich kontynentach.
Jak więc powinna zachować się Polska? Czy mamy być bardziej prawi od Amerykanów, Brytyjczyków, Francuzów i Niemców i mamy pouczać Chiny, jak kierować swoim życiem? Czy mamy tłumaczyć im prymat praw człowieka, nawet jeśli oznaczać to będzie, że zostaniemy zepchnięci na bok jako partnerzy handlowi najszybciej rozwijającej się gospodarki świata?