Dominik Zdort: Polityczny pragmatyzm
Wzywając warszawiaków do tego, by nie szli na referendum w sprawie odwołania prezydent miasta, Donald Tusk szkodzi demokracji. Tej samej, dzięki której jest premierem. Tak, niechodzenie na wybory nie jest przestępstwem. Tak, każdy wyborca ma święte prawo nie głosować. Ale świętym obowiązkiem każdego polityka jest zachęcanie wyborców, by głos oddali. W kraju, w którym i tak mało kto chodzi na wybory, bojkot jakiegokolwiek głosowania przez polityka jest samobójstwem.
Premierowi Tuskowi jest na rękę, by warszawiacy nie wzięli udziału w referendum, bo zwiększa to szanse na przetrwanie pani prezydent, jego koleżanki partyjnej. Ale co zrobi szef rządu przed następnymi wyborami do Sejmu? Też powie wyborcom, żeby nie szli głosować? Jeśli PO wygra przy mikroskopijnej frekwencji, to czy premier będzie uważał, że ma realny mandat społeczny?
Głosowanie jest obywatelskim przywilejem. Ale ów przywilej jest absolutną podstawą demokracji. Apatia wyborców prowadzi do uwiądu demokracji. Obowiązkiem premiera jest zachęcać wszystkich – bez względu na poglądy – by z przywileju wyborczego korzystali. W przeciwnym razie niech premier od razu zaproponuje skasowanie wyborów.