Inny były szef rządu, Józef Oleksy funkcjonuje poza wielką polityką ciut dłużej. Mimo że w ubiegłym roku został wiceprzewodniczącym SLD, to wydaje się, że i on lata świetności ma za sobą. Cały czas jednak jego nazwisko przewija się przy okazji dyskusji nad kolejnymi przepychankami personalnymi i środowiskowymi po lewej stronie sceny politycznej.
Utworzenie izby gospodarczej, której celem będzie ułatwienie polskim przedsiębiorcom handlu na rynku rosyjskim, z pewnością nie jest równoznaczne z powrotem do wielkiej polityki. Ale może sprawić, że o Marcinkiewiczu i Oleksym zrobi się głośno. Szczególnie ten pierwszy – dziś kojarzony z kręgami zbliżonymi do PO – tego potrzebuje, bo ewidentnie nie potrafi się odnaleźć w polskim życiu publicznym.
Rodzi się zatem pytanie: czy nowa izba gospodarcza będzie znacząco wspierała polskich przedsiębiorców, czy okaże się głównie projektem piarowskim, służącym promocji tych dwóch byłych premierów, czyhających na okazję, żeby wrócić do wielkiej polityki?
Pożyjemy, zobaczymy. Tak czy inaczej, nie brakuje głosów, z których wynika, że mamy tu do czynienia z ponadpartyjną współpracą na rzecz rodzimej przedsiębiorczości, co jest zawsze godne pochwały. Ale ponadpartyjna współpraca może być przejawem również tego, że różnice między poszczególnymi ugrupowaniami tracą na znaczeniu.
Przestaje być zatem istotne to, czy były szef rządu ma rodowód prawicowy czy lewicowy, postsolidarnościowy czy postkomunistyczny. Jeśli tak, wówczas Marcinkiewicza i Oleksego nie można już traktować jako polityków. Bo solą polityki są jednak międzypartyjne spory.