Nie spotkałem na Ukrainie większej demonstracji banderowców, która nie byłaby finansowana z Rosji – powiedział na jednym ze spotkań prowadzący od kilkunastu lat biznes na Ukrainie prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, Cezary Kaźmierczak. Teraz okazuje się, że na główną siłą na Majdanie wyrastają nacjonaliści, czyli Rosja górą. Nie ważne kto rządzi, ważne by był "nasz". Moskwa ma już kilka scenariuszy dalszego losu Ukrainy zarówno z Janukowyczem, jak i bez niego.
Ekipie Putina sprzyjają europejscy politycy dla których problemy Ukrainy są dodatkowym i niepotrzebnym balastem. Ich interesuje przede wszystkim spokój na wschodzie, a spokój ten według ich wizji najlepiej gwarantuje Rosja. To może nawet ważniejsze od interesów wiążących ich z Kremlem. Młode demokracje Europy Wschodniej trochę ich niepokoją swoją niedojrzałością i kruchą stabilnością.
Ignorancję zachodnich elit w sprawie Ukrainy odzwierciedla przemowa prezydenta USA, Baracka Obamy. W przemówieniu o stanie państwa temat Ukrainy zamknął w jednym zdaniu. Za drugim razem poruszając tę kwestię powiedział jedynie, że "narody Ukrainy i Syrii dążą do demokracji, praw człowieka i wolności słowa i wolności religijnej". Mógł jeszcze dodać narody Birmy, Korei Północnej i Egiptu.
Aby uratować Ukrainę musiałaby się zmienić mentalność całej europejskiej klasy politycznej, jednak jak na razie nie ma ku temu powodów. Ukraińska diaspora w UE nie jest na tyle liczna i zorganizowana, by politykom chciało sie walczyć o jej głosy. Sankcje UE nic nie dadzą. Intratne interesy z Rosją zrekompensują czasową oblokadę kont w Szwajcarii.