Nie zgadzam się też z tym jak sprawę komentuje mój redakcyjny kolega Bartosz Marczuk. Pisze on o „nieśmiałym głosie Minister Edukacji, Joanny Kluzik-Rostkowskiej, która w liście do rodziców przypomina im o tym, że mają prawo do tego aby szkoły zaopiekowały się ich dziećmi w trakcie przerwy świątecznej". Nikt nie zabrania ministrom pisania listów do rodziców, ale do zarządzania otrzymali oni inne, bardziej śmiałe, narzędzia. W tym konkretnym przypadku chodzi o rozporządzenie o organizacji roku szkolnego.

Ten akt prawny, minister edukacji mogła w dowolnej chwili, jednym podpisem zmienić. W obecnej formie rozporządzenie nie nakłada na dyrektorów szkół obowiązku organizowania zajęć opiekuńczych w trakcie zimowej jak i wiosennej przerwy świątecznej, choć przewiduje taką powinność w sytuacji gdy dyrektor korzysta z danego mu prawa i ustala dodatkowe dni wolne od lekcji w innym terminie. Joanna Kluzik-Rostkowska mogła też wybrać inny kierunek, zmodyfikować artykuł dotyczący czasu trwania zimowej przerwy świątecznej i radykalnie ją skrócić.

Gdyby zrobiła jedno albo drugie nie musiałaby pisać listów do rodziców, a po prostu egzekwowałaby prawo. W obecnej sytuacji jest zdana na łaskę i niełaskę dyrektorów szkół. Część z nich zorganizuje opiekę w dla uczniów, bo wiele szkół to jednak robi, cześć jednak skorzysta z przysługującego im prawa i poleci nauczycielom by ten czas spędzili w domu przygotowując się do zajęć.