Społeczny odbiór exposé premiera Mateusza Morawieckiego okazuje się znacznie cieplejszy niż to, jak zrecenzowali je eksperci. 87 proc. ankietowanych na zlecenie „Rzeczpospolitej" przez IBRiS pozytywnie ocenia wystąpienie inaugurujące kolejną kadencję rządu. Co więcej, badani uchwycili główny przekaz exposé, twierdząc, że kojarzy im się ono z takimi pojęciami jak normalność (37 proc.) czy rozwój (19 proc). Wyborcy więc dobrze zrozumieli główny przekaz, jaki kieruje do nich zarówno Morawiecki, jak i partia rządząca – że „jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie", jak na jednej z konwencji PO śpiewał zespół Tilt.
Partia rządząca coraz lepiej wie, że ta kadencja będzie znacznie trudniejsza niż poprzednia. Obecność w Sejmie takich partii jak Razem czy Konfederacja oznacza, że PiS już nie postraszy wyborców Tuskiem i mafią VAT-owską, by elektorat karnie zameldował się przy jego boku. Spełnienie obietnic wyborczych będzie sporo kosztowało zarówno partię rządzącą, jak i budżet państwa. A to i tak pozwoli jedynie ratować poparcie przed spadkami, a nie pozyskiwać nowych wyborców. PiS musi szukać nowych tematów, nowych problemów, apelować do kolejnych grup społecznych. Stąd próby wprowadzania takich spraw, jak walka o równość kobiet na rynku pracy, walka ze smogiem czy próba powrotu do odnawialnych źródeł energii, które PiS pogrzebało w poprzedniej kadencji.
Jednak zeszły tydzień pokazał, że PiS w tym nowym przekazie jest niekonsekwentne i zamiast oferować nową politykę, potyka się o własne nogi. Jak bowiem uwierzyć, że rządzący chcą normalności, jeśli podczas nocnych głosowań dochodzi do gorszących scen, przypominających wydarzenia z poprzedniej kadencji, gdy PiS jechało w Sejmie jak walec, nie zwracając na nic uwagi. To nie tylko podważa powagę polskiego parlamentaryzmu – bo jak ufać w zasady demokracji, jeśli marszałek Sejmu anuluje głosowanie, które PiS mogło przegrać – ale też stoi w jaskrawej sprzeczności z obietnicą normalności. Niestety, Elżbieta Witek straciła kolejną okazję, by pokazać, że na stanowisku radzi sobie lepiej niż Marek Kuchciński, który zasłużył na miano najgorszego marszałka Sejmu III RP.
Dlatego też poważnym błędem Mateusza Morawieckiego była obrona Witek. Panie Premierze, czy normalność ma wyglądać tak, że anuluje się niewygodne głosowania w Sejmie? W sprzeczności z nową polityką PiS stoi też to, co można zobaczyć w serwisach informacyjnych TVP. „Nie mam zamiaru milczeć, jak coś widziałam na własne oczy. I nie ma takiej siły ani takiego strachu, który by mnie do tego skłonił. Za długo żyłam w PRL" – tłumaczyła na Twitterze, dlaczego było jej wstyd, oglądając piątkowe wydanie „Wiadomości", Agnieszka Romaszewska – komentatorka, której na pewno nie można zarzucić, że żywi irracjonalną nienawiść do prawicy.
Oczywiście sztabowcy PiS mogą sami siebie przekonywać, że to przemyślana gra na wielu fortepianach, że to próba dotarcia do różnych elektoratów. Że można jedną ręką głosować za kandydaturą Piotrowicza do TK, a drugą pisać przemówienie, w którym odmienia się słowo „normalność" przez wszystkie przypadki, a na koniec jeszcze zafundować kilku milionom widzów seans wieczornego „Dziennika Telewizyjnego", i wyborcy to wszystko kupią. Nie, nie kupią. I gdy pierwsze efekty kryzysu zaczną odbijać się na życiu Polaków, przekonają się o tym politycy PiS. Ale wówczas na zmianę polityki będzie za późno. I żadne zaklęcia o normalności wtedy nie pomogą.