Fotograficy, rzeźbiarze i inni twórcy potrzebują do swojej działalności atelier, studia czy innego lokalu, czasem o sporej powierzchni. Takim lokalem interesuje się oczywiście gminny fiskus, bo podlega on podatkowi od nieruchomości. Artystom przychodzi płacić ten podatek według maksymalnej stawki, przekraczającej 23 zł od mkw. Taka stawka, według ustawy o podatkach i opłatach lokalnych, należy się od właścicieli nieruchomości prowadzących działalność gospodarczą.
Jak biznesmen
Artysta czasami nie ma wyjścia, musi być biznesmenem. Tworzenie dzieł, urządzanie wystaw, transport prac (szczególnie wielkoformatowych obrazów, fotografii i innych prac o dużych gabarytach) łączy się z dużymi kosztami. Można się przed nimi obronić, rejestrując działalność twórczą określaną w Polskiej Klasyfikacji Działalności jako „artystyczna i literacka działalność twórcza" (kod 90.03.Z). Wówczas takie wydatki są kosztem dla podatku dochodowego. Nic dziwnego, że ponad 5 tys. artystów w całym kraju zarejestrowało działalność gospodarczą.
Artystyczny biznes z punktu widzenia podatku od nieruchomości opłaca się już mniej. Potwierdzają to interpretacje podatkowe wydawane przez gminy. Jeden z takich dokumentów, z 8 września 2014 r., wydany przez prezydent m.st. Warszawy (PE-OP.3120.477. 2014.GWA) stwierdza jednoznacznie: wnioskodawca jest zarejestrowanym przedsiębiorcą, powinien płacić stawkę dla biznesu i nie ma znaczenia, jaka to działalność i czy w ogóle przynosi efekty finansowe.
Studio to nie bank
O bardziej przychylne traktowanie artystów starały się w ubiegłej kadencji parlamentu ich związki twórcze, w tym Związek Polskich Artystów Plastyków, Związek Polskich Artystów Fotografików. Niestety, choć kilka miesięcy temu Sejm uchwalił obszerną nowelizację ustawy o podatkach i opłatach lokalnych, nie uwzględniono tam specyfiki działań artystów.
– Nasza sytuacja jest inna niż banku czy fabryki, które ze 100 mkw. powierzchni użytkowej potrafią wygenerować milionowe zyski – przekonuje słynny fotografik Krzysztof Gierałtowski. Od swojego studia o takiej powierzchni płaci ponad 4 tys. zł podatku rocznie, nie licząc innych opłat, a wynik finansowy jego „przedsiębiorstwa" jest ujemny, mimo artystycznych sukcesów w kraju i za granicą.