Na łamach „Rzeczpospolitej” omawiano ostatnio problemy związane z dorobkiem nieżyjących autorów. Dyskusja toczyła się na przykładzie „Dzienniczka” św. Faustyny i była próbą ustalenia, czy prawo autorskie nadal chroni ten utwór. Jak wskazuje redaktor M. Kosiarski, zgromadzenie, do którego św. Faustyna należała, pisze, że zastosowanie ma tu przepis o wygasaniu praw z upływem 70 lat od daty rozpowszechnienia utworu, a nie od śmierci twórcy (św. Faustyna zmarła w 1938 r., „Dzienniczek” wydano znacznie później).
Prof. Jan Błeszyński twierdzi z kolei, że wydana drukiem wersja „Dzienniczka” jest opracowaniem rękopisu św. Faustyny (miało dojść m.in. do korekty interpunkcji). Istotnie, jeżeli doszło w ten sposób do twórczej ingerencji, to powstał odrębny od oryginału przedmiot ochrony (opracowanie). Wejdzie on do domeny publicznej dopiero w 70 lat od śmierci jego twórcy.
[wyimek]Likwidacja lub choćby zahamowanie rozszerzania się szarej strefy to konstytucyjny obowiązek państwa [/wyimek]
Rację ma prof. Błeszyński, twierdząc, że brak świadomości co do faktycznego autorstwa funkcjonującego w obrocie „Dzienniczka” nie zwalnia z obowiązku przestrzegania prawa. Jednak nie to stanowi istotę problemu. Problemem jest brak prostego i taniego sposobu na ustalenie istnienia tego obowiązku i jego zakresu. Może to rozstrzygnąć sąd, jednak orzeczenie wiązałoby tylko konkretne strony. Nie można wykluczyć odmiennego rozstrzygnięcia wobec kolejnego użytkownika albo w sytuacji zgłoszenia się kolejnej osoby roszczącej sobie prawa autorskie. Będzie tak zwłaszcza w wypadku „Dzienniczka”, gdzie skomplikowany stan faktyczny podlega skomplikowanemu prawu – kilku (zmieniającym się w czasie) ustawom prawnoautorskim, przepisom kanonicznym, konkordatom.
[srodtytul]Domena publiczna [/srodtytul]