Polacy na potęgę kupują dzieciom chińskie zabawki. Nie podlegają żadnej kontroli

Większość Polaków mających dzieci kupuje zabawki na platformie Temu – wynika z badań pracowni BioStat, które jako pierwsza poznała „Rzeczpospolita”. Rodzimy biznes już czuje tego skutki.

Aktualizacja: 07.06.2024 06:21 Publikacja: 07.06.2024 04:30

Polacy na potęgę kupują dzieciom chińskie zabawki. Nie podlegają żadnej kontroli

Foto: Adobe Stock

Jeden z dystrybutorów produktów dla dzieci podaje, że czołowy operator logistyczny kiedyś miał 300 paczek dziennie z Chin, które trafiały jednym samolotem cargo do Warszawy. Teraz loty są dwa, paczek dziennie jest 1300, z czego tysiąc to zakupy z Temu. – Widzimy to już po obrotach krajowych firm i sklepów. Produkty z Temu są może gorszej jakości, ale tańsze – i to dla konsumentów się liczy – mówi jeden z producentów zabawek.

Temu to zagrożenie dla polskiej branży zabawek

Sektor jest porażony skalą działalności platformy Temu, która jest już drugim po Allegro sprzedawcą internetowym w Polsce i ma ponad 14 mln użytkowników. Z badania przeprowadzonego przez pracownię BioStat wynika, że wśród dorosłych Polaków z dziećmi jedynie 7 proc. nigdy nie zrobiło zakupów na tej platformie. Choć tylko 10 proc. przyznaje, że kupuje tam często, to pozostali przynajmniej co jakiś czas to robią, co pokazuje, z jaką skalą konkurencji zmagają się polscy producenci, jak i importerzy, zabawek.

– Branża obawia się tego, co będzie w kolejnych miesiącach. Nie widzimy, aby władze cokolwiek robiły w kierunku zmian, jakie mogą pomóc także naszemu sektorowi – mówi Monika Chmielińska, prezes Polskiego Stowarzyszenia Branży Zabawek i Artykułów Dziecięcych.

Czytaj więcej

Polskie firmy wyjątkowo długo czekają na pieniądze. To spowalnia eksport

Z badania wynika, że dla 39 proc. badanych powodem skorzystania z tej platformy do zakupów jest cena. Niewiele mniej, bo 34 proc., wskazuje na szeroki wybór, a co piaty badany – na różne promocje i rabaty. Do tego zmasowana akcja promocyjna, zwłaszcza w mediach społecznościowych, pokazuje, że liczba kupujących drastycznie rośnie.

– Ponieważ rząd chiński dotuje transport, to zamówienia docierają bardzo szybko, co kiedyś nie było cechą zakupów na azjatyckich platformach – mówi Dorota Mazurek, wydawca magazynu „Świat Zabawek”. – Trudno z nimi walczyć. Ocena jakości towarów przez nabywców jest subiektywna, a nabywcy, co widać po filmikach w sieci, są z tych zakupów zadowoleni. Niezależnie od tego, ile certyfikatów nakleimy na produkt, dla nabywcy to nic nie zmienia. Liczy się cena – dodaje.

Ekspertka podkreśla, że trzeba edukować konsumenta, iż są inne możliwości zakupów w internecie: produktów z atestami i bezpiecznych. Tymczasem ta firma wydaje 3 mld dol. na reklamę, co sprawia, że z takim przeciwnikiem nie jest łatwo rywalizować. – Tylko wspólna kontrakcja całego sektora może mieć efekt – dodaje.

Zupełny brak kontroli tanich chińskich produktów

Monika Chmielińska podkreśla, że nikt nie kontroluje paczek, choć może to robić np. Inspekcja Handlowa. – Zalew tanich produktów spowoduje upadek branży dziecięcej, jeśli szybko nie zareagują instytucje, jak UOKiK, Inspekcja Handlowa czy urzędy celne oraz urzędy unijne – dodaje.

Czytaj więcej

Shein w ogniu krytyki. Zatrudnieni w fabrykach wciąż pracują 75 godzin tygodniowo

– To bardzo skuteczna firma, jakość ich produktów też jest dobra. Mają w ofercie to, czego na rynku często nie ma. Rozumiem sytuację wielu branż, które muszą konkurować o rynek i reklamować się – mówi Robert Sosnowski, strateg mediowy z firmy reklamowej Reach a Blogger, Ads Experts i agencji reklamowej Biuro Podróży Reklamy.

Sektor już zmiany odczuwa. – Liczba paragonów nie spadła, ale nasze obroty tak, mimo wzrostu cen. Po prostu klienci kupują mniej, ale i tak się cieszymy, że ich utrzymaliśmy – mówi jedna z firm.

– Platformy online są problemem pod względem choćby kontroli produktów czy ochrony konsumentów. Chcielibyśmy, aby miały takie obowiązki, jakie dotyczą importerów, choćby w zakresie planowanych zmian prawnych. W innym wypadku platformy czują się bezkarne i nie będą miały żadnych zobowiązań – mówi Ilona Skibińska-Mamzer, radca prawny. – Walka trwa w całej gospodarce, konkurencję odczuwają wszystkie sektory. To konkurencja, która niszczy – dodaje.

Władze już reagują. – Nieprzestrzeganie przepisów obowiązujących w Polsce i Unii Europejskiej przez wspomniane platformy (bo mowa nie tylko o Temu – przyp. red.) mogłoby doprowadzić do podjęcia znaczących działań chroniących polskich konsumentów – napisał do firmy Whaleco, operatora Temu, Jacek Tomczak, sekretarz stanu w Ministerstwie Rozwoju i Technologii. – W najpoważniejszym scenariuszu niemożność zapewnienia odpowiedniego poziomu ochrony naszych krajowych konsumentów może skutkować zawieszeniem usług na naszym rynku – dodawał.

Resort zauważa wiele wątpliwych praktyk Temu, jak choćby sposób prezentowania cen podczas promocji. Platforma nie stosuje się do dyrektywy Omnibus, nie pokazuje, jaka była najniższa cena towaru w ciągu 30 dni przed ogłoszoną akcją promocyjną. Do tego oferuje różnego typu kupony, z rzekomo kończącą się ważnością, co zachęca do szybkich zakupów. Niewłaściwie podawane są często informacje o cenie minimalnej do darmowej dostawy. Resort w specjalnym piśmie skierowanym do spółki wskazuje też wiele innych nieprawidłowości.

Szlaban na paczki z Chin

Do tego Ministerstwo Finansów zapowiedziało, iż prowadzi prace nad regulacjami, które mają ograniczyć zalew rynku tanimi i często nieprzebadanymi produktami z Chin. Podczas gdy Francja chce wprowadzić specjalny podatek 5–10 euro od sztuki, polski resort żadnych szczegółów nie podaje. Z kolei producenci zabawek nie wierzą w te deklaracje – tym bardziej że już wprowadzane regulacje mogłyby to rozwiązać, aczkolwiek stosowne instytucje działań nie podejmują. Mowa choćby o procedowanym od 2023 r. rozporządzeniu, które ma zastąpić dyrektywę regulującą rynek zabawek. Wprowadza ono szereg nowych wymogów dla unijnych firm czy importerów, ale nad platformami się nie pochyla zupełnie.

Zgodnie z danymi firmy RMD Research, zaprezentowanymi podczas konferencji branży zabawkarskiej, rynek ten jest wart 8 mld zł, co przekłada się na ok. 102 mln sprzedanych sztuk rocznie, przy średniej cenie lekko ponad 50 zł. – Rynek jest sezonowy, widać duże zmiany w poszczególnych okresach. Główny sezon to Boże Narodzenie, Dzień Dziecka, ale także widać wzrost w okolicy sezonu wielkanocnego – mówi Paweł Szmidt, dyrektor RMD Research. Firma podaje, że do końca kwietnia od stycznia rynek wart był 1,3 mld zł, co oznacza wzrost o 2,9 proc. W ujęciu ilościowym sprzedano 28 mln sztuk, co oznacza z kolei spadek o 1,4 proc. Średnia cena też spadła.

Są jednak powody do optymizmu. – Produkt podobny do naszej piłki pojawił się w jednej z sieci dyskontów przemysłowych, co nas zaniepokoiło. Kosztował 5 zł, a nasz 30 zł. Jednak był sporo gorszej jakości, wiec sprzedaż się nie zmieniła – mówi jeden z dystrybutorów.

Jeden z dystrybutorów produktów dla dzieci podaje, że czołowy operator logistyczny kiedyś miał 300 paczek dziennie z Chin, które trafiały jednym samolotem cargo do Warszawy. Teraz loty są dwa, paczek dziennie jest 1300, z czego tysiąc to zakupy z Temu. – Widzimy to już po obrotach krajowych firm i sklepów. Produkty z Temu są może gorszej jakości, ale tańsze – i to dla konsumentów się liczy – mówi jeden z producentów zabawek.

Pozostało 93% artykułu
1 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Handel
Biedronka trzęsie giełdą. Na akcjach Dino leje się krew
Handel
Zaskakujące wyniki Biedronki. Kurs Dino się załamał
Handel
Minister finansów chce walczyć z "małpkami. Zapowiada wspópracę z ministrą zdrowia
Handel
Udział Polski w Expo 2025 w Osace to szansa dla rodzimych firm
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Handel
Zaskakujące poparcie młodych dla zakazu handlu alkoholem