W ciągu ostatnich 12 miesięcy, do końca kwietnia, Polacy wydali na wina musujące ponad 688 mln zł, co oznacza ponad 13-proc. wzrost rok do roku. Ilościowo rynek urósł o 6,3 proc., co pokazuje, jak zmieniają się zwyczaje – sięgamy po droższe trunki.
– Największy wpływ na wynik miało prosecco, to 43 proc. wartości sprzedaży win musujących i rośnie niemal 18 proc. r./r. Sprzedaż francuskiego szampana zaś mocno wyhamowała – mówi Anna Wagner, client business partner w NielsenIQ. – Rok temu był to najszybciej rozwijający się segment, teraz pod względem dynamiki wartości sprzedaży plasuje się za asti i prosecco. Te dwa segmenty są szczególne wspierane przez dyskonty. Średnia liczba wariantów na sklep rośnie dwucyfrowo, między innymi kosztem szampana – dodaje. Jak podaje NielsenIQ, połowa wina musującego w Polsce sprzedaje się w dyskontach.
– Jeśli chodzi o włoskie bąbelki, byliśmy prekursorami na polskim rynku. To marka Mionetto jako pierwsza pokazała zupełnie nowy styl jego picia. Okazało się, że to nie tylko lampka bąbelków na sylwestra – mówi Joanna Semczuk, dyrektor ds. handlu i logistyki w firmie Henkell Freixenet Polska. – Tak naprawdę wakacje jeszcze się nie rozpoczęły, a my obserwujemy wzmożone zainteresowanie prosecco – dodaje.
Wina musujące stają się stałym elementem np. grilli, stopniowo stając się alternatywą dla piwa. Polakom nie udało się co prawda wypromować cydru, ale trunki z bąbelkami i tak podbijają stoły. – Ich popularność już od kilku lat dynamicznie rośnie, a prognozy wskazują, że na tym nie koniec. Kiedyś „bąbelki” piliśmy głównie w okresie noworocznym i sporadycznie, w ramach celebracji szczególnie ważnych uroczystości – mówi Magdalena Zielińska, prezes Związku Pracodawców Polska Rada Winiarstwa. – Teraz wina musujące kupujemy przez cały rok, a ze względu na ich właściwości orzeźwiające chętnie wybieramy latem – dodaje.