Polscy przedsiębiorcy sprzedający online wciąż nie doceniają eksportu. Z udostępnionych „Rzeczpospolitej" badań PayPala i instytutu Ipsos wynika, że rodzimych e-sklepów nie znajdziemy w pierwszej dwudziestce krajów najczęściej wybieranych przez zagranicznych internautów na świecie. Brakuje nas nawet w europejskim zestawieniu. Wyjątkiem są Niemcy, gdzie pod względem liczby zakupów w naszym kraju znaleźliśmy się na 9. miejscu, Czechy (5.), Irlandia (9.) i Węgry (9.).
Czytaj także: Polskie startupy nie celują w eksport. Wolą rodzimy rynek
Polskie sklepy internetowe koncentrują się na rodzimym rynku, bo to po prostu wygodne. Potwierdza to z kolei najnowszy raport PayU, który „Rzeczpospolita" publikuje jako pierwsza. Wynika z niego, że konkurencja w krajowym sektorze e-commerce jest kilkakrotnie mniejsza niż choćby w Czechach czy Wielkiej Brytanii, a prognozy wzrostu zakupów są jedne z najwyższych w regionie. Do 2021 r. rodzimy e-handel wzrośnie o 65 proc. Większą dynamiką mogą się poszczycić tylko Węgry i Rumunia.
W Polsce na 1 tys. mieszkańców przypada średnio tylko pół e-sklepu. Dla porównania w Niemczech to 1,3, zaś w Czechach niemal 3,9. Rywalizacja o zagranicznego klienta dla krajowych e-sklepów może nie wydawać się więc wystarczająco atrakcyjna. Ale to pozory.