Najpierw premier Mateusz Morawiecki potwierdził, że ustawa o handlu w niedzielę nie spełnia wszystkich oczekiwań i jest teraz gruntownie analizowana. W resorcie kierowanym przez Jadwigę Emilewicz trwa zbieranie danych i sprawdzanie, na ile małe, rodzime sklepy, odczuwają negatywne skutki obowiązującej od roku ustawy. NSZZ Solidarność promowała projekt pozytywnymi skutkami dla pracowników oraz najmniejszych sklepów, które – mogąc pracować w niedzielę – miały poprawić swoje wyniki.
Czytaj także: Kurierzy zbierają owoce zakazu handlu w niedziele

Powtórka z Węgier?
Związkowcy nie wzięli pod uwagę, że inne sieci tak zwiększą liczbę i natężenie promocji, że odciągną klientów od małych sklepów w pozostałe dni tygodnia i jeszcze pogorszą ich sytuację. Dlatego rząd ma z ustawą kłopot. Najpierw zmuszono Solidarność do zaakceptowania wariantu ze stopniowym wprowadzaniem ograniczeń przez dwa lata, a teraz bardzo niewygodne jest postulowane przez związek dalsze zaostrzanie przepisów.
Ta nowelizacja po kilku miesiącach w sejmowej „zamrażarce" 13 marca ma trafić znów do prac sejmowych. Jej cel to uderzenie w sieci franczyzowe, które nie będą już mogły korzystać z wyłączenia i pracować w niedzielę jako placówki pocztowe, mają bowiem w ofercie usługę nadawania czy odbierana przesyłek.