"W życiu są dwa typy problemów: problemy polityczne, których nie można rozwiązać i problemy ekonomiczne, których nie można zrozumieć" – stwierdził Sir Alec Douglas-Home, gdy przez chwilę w latach 60. sprawował funkcję premiera Wielkiej Brytanii. Trafił w samo sedno.
Pozytywna wiadomość...
Okres z niezwykle niskimi stopami procentowymi, cenami ropy naftowej i inflacją dobiega końca. Od ubiegłego lata oczekiwania inflacyjne ponownie nasilają się w rozwiniętych gospodarkach, co potwierdza wyjście Chin z deflacji. Po latach spowolnienia wzrostu cen, inflacja w G7 osiągnie średnią równą 0,8% do końca 2016 wobec dołka równego 0,35% w maju tego roku.
Globalne rentowności obligacji rządowych (wszystkie okresy zapadalności) osiągnęły dołek na poziomie 0,6% na początku lata, ale teraz ponownie rosną. Do początku 2017 powinny one wynieść średnio 1,5%, choć poziom ten będzie nadal niski, patrząc z perspektywy historycznej. Dodatkowo, ceny ropy naftowej zaczęły zwyżkować dzięki ostatniemu porozumieniu OPEC, choć pozostają wątpliwości czy organizacja będzie w stanie faktycznie wdrożyć wszystkie swoje postanowienia. Historia nauczyła nas bowiem, że kartel zazwyczaj produkuje więcej niż ustalone cele – dotyczy to zwłaszcza okresu 2000-2007.
Ten nowy paradygmat gospodarczy potwierdza, że warunki ekonomiczne wracają do normalności. Ujemne stopy procentowe, wynikające z ultraakomodacyjnej polityki pieniężnej banków centralnych, były anomalią. Należy przy tym wspomnieć, że cena ropy naftowej na poziomie 40 USD za baryłkę była już bardziej "normalna", biorąc pod uwagę fakt, że średnia cena surowca od 1862 do 2016 to około 34,20 USD. Z tego punktu widzenia, anomalią nie były ostatnie spadki notowań ropy, ale raczej szczyty z okresu do połowy 2014 na poziomie powyżej 100 USD za baryłkę.