Bruksela stara się od lat doprowadzić do traktatu z Bernerm, który zwieńczyłby liczne umowy dwustronne i wymagałby od władz szwajcarskich przyjęcia przepisów jednolitego rynku. Obecnie współpraca opiera się na ponad 100 porozumieniach dwustronnych, niektórych z 1972 r. Rozmowy stron załamały się w maju, bo Szwajcarzy obawiali się zbytniego podporządkowania Unii swej niezależności - pisze Reuters.
Czytaj więcej
Rząd Szwajcarii zrezygnował z przyjęcia projektu traktatu z 2018 r. o zacieśnieniu powiązań z Unią, jej największym partnerem handlowym. Na marne poszło wiele lat rozmów.
- Gdyby nowe negocjacje nie doprowadziły do sukcesu, to zaczną stopniowo wygasać dwustronne porozumienia obowiązujące obecnie i nasze stosunki staną się w pewnej chwili przestarzałe - powiedział Sefcović w wywiadzie. - Musimy pilnie wiedzieć, czy Szwajcaria chce poważnie negocjować z nami. Musimy wiedzieć, o czym mamy rozmawiać i kiedy, aby było jasne, że te rozmowy nie będą trwać 20 czy 30 lat - dodał.
Unia chce, aby Szwajcaria zgodziła się na dynamiczne dostosowanie swych przepisów do prawa Unii, na równe warunki działania, na mechanizm rozwiązywania sporów i na regularne wpłaty do unijnego funduszu dla uboższych krajów członkowskich. Jeśli Berno zdecyduje się na nowe negocjacje, to powinno dać gwarancje przestrzegania przepisów unijnego rynku wewnętrznego. Sefcović ponowił teraz w wywiadzie żądania Unii. W listopadzie Unia wezwała Szwajcarię, by określiła wyraźnie harmonogram rozwiązania do stycznia wszystkich kwestii spornych unijnego rynku wewnętrznego.
Załamanie się tych stosunków mogłoby zagrozić faktycznemu członkostwu Szwajcarii w unijnym rynku, na czym władzom w Bernie zależy. Sefcović dał przykład sprzętu medycznego, który może być sprzedawany w Unii wyłącznie na podstawie właściwej certyfikacji, co byłoby niemożliwe bez odpowiednich kontraktów.