15 stycznia bank centralny SNB zrezygnował ze sztywnego kursu 1,20 franka do euro wywołując obawy o recesję i skłaniając część firm do zmniejszania zatrudnienia albo do obniżek zarobków (np. wypłaty Francuzom pensji w euro zamiast we frankach), bo silniejsza waluta narodowa podrożyła szwajcarski eksport. W 2014 r. kraj ten miał z niego 208 mld franków i nadwyżkę 30 mld.
Szwajcarska Federacja Związków Zawodowych (SGB) zaapelowała do banku centralnego o podjęcie działań, które osłabiłyby franka i przyczyniły się do ochrony miejsc pracy i zarobków. „Najbardziej skutecznym narzędziem jest konkretny limit kursowy albo cena docelowa, wspierane w razie potrzeby ujemnymi stopami procentowymi albo ograniczeniem handlu tą walutą" — głosi jej oświadczenie.
SGB z Berna zaapelowała również do rządu federacji, by uznał za bezprawne wypłacanie przez szwajcarskich pracodawców poborów w euro. Niektóre firmy proponują już takie rozwiązanie pracownikom dojeżdżającym do pracy w Szwajcarii z krajów strefy euro. Z Francji dojeżdża 140 tys. osób.
Rzecznik banku poproszony o komentarz nawiązał do komunikatu CNB z 15 stycznia. Bank oświadczył wtedy, że będzie nadal brać pod uwagę kurs walutowy w ustalaniu przyszłej polityki pieniężnej i w razie konieczności będzie aktywny na rynku dewizowym, aby wpływać na pozycję waluty.
Bank wprowadził już dla niektórych banków komercyjnych ujemne stopy procentowe. Kilka dni temu jedna ze szwajcarskich gazet podała, że SNB stara się nieoficjalnie doprowadzić do kursu 1,05-1.10 franka za euro. Bank centralny nie chciał odnieść się do tej informacji.