Na to pytanie odpowiedzi szukali uczestnicy jubileuszowej konferencji Towarzystwa Ekonomistów Polskich, świętującej swoje XX-lecie.
Organizacja powstała jako przeciwwaga dla istniejącego od 1945 r. Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego, które na początku lat 90. zrzeszało wielu ekonomistów przeciwnych prorynkowym reformom gospodarczym.
– 20 lat temu istniało tylko jedno stowarzyszenie ekonomistów, które prezentowało często ostrą krytykę procesu transformacji gospodarczej z pozycji reformowanego socjalizmu. Łatwo było odnieść wrażenie, że to ocena całego środowiska ekonomistów, choć organizacja nie była dla niego reprezentatywna. Chcieliśmy więc zrzeszyć tych ekonomistów, którym bliska była klasyczna myśl liberalna – przypominał na środowej konferencji prof. Jan Winiecki, jeden z założycieli TEP, wieloletni przewodniczący organizacji, a dziś członek Rady Polityki Pieniężnej (do stycznia 2016 r.). – Po upływie tych 20 lat wciąż jest zapotrzebowanie na prezentacje idei wolnorynkowych – dodał.
– Gdy przedstawiłem program reform na forum PTE, reakcja była jednoznacznie negatywna. Niewiele się w tym towarzystwie zmieniło. Jego członkowie wciąż mówią, że rynek jest zły, a państwowy interwencjonizm dobry – powiedział z kolei prof. Leszek Balcerowicz, który także pełnił w przeszłości (w latach 2009–2011) funkcję przewodniczącego TEP.
– Ludzie wciąż mają tendencję do utożsamiania kryzysów z kapitalizmem. Ale najpoważniejsze kryzysy, rozumiane jako długotrwałe zapaści gospodarcze, występowały w krajach niekapitalistycznych, np. w Chinach Mao czy stalinowskiej Rosji – tłumaczył autor polskiej transformacji gospodarczej.