R. Allen  Stanford szastał pieniędzmi inwestorów, przekonywali przysięgłych prokuratorzy. Wydawał je na swoje własne biznesy, jachty i turnieje krykieta. William Stellmach, reprezentujący resort sprawiedliwości, mówił przed sądem w Houston, że gdyby inwestorzy wiedzieli co Stanford wyrabia z ich pieniędzmi nigdy nie kupiliby certyfikatów depozytowych wyemitowanych przez zarejestrowany na wyspie Antigua Stanford International Bank. Stanford, jego zdaniem,  bank, który założył traktował jak własny bankomat. – Nigdy nie był bogatym człowiekiem, był złodziejem  - grzmiał na sali sądowej prokurator Gregg Costa.

Stanford został oskarżony o zorganizowanie piramidy finansowej w której przepadło 7 miliardów dolarów. Jego proces zakończył się w środę, a teraz  wyrok jest w rękach ławy przysięgłych. Obrońcy Stanforda twierdzili, że zamierzał on uwzględnić w bilansie Stanford International Bank wyniki swoich prywatnych firm, ale nie zdążył tego uczynić, gdyż do akcji wkroczyła Komisja Papierów i Giełd (SEC).