Wynik ten jest najsłabszy od sierpnia 2010 r. Trzeba jednak pamiętać, że wtedy jeszcze handel na GPW trwał o godzinę krócej niż obecnie. Jak podkreślają analitycy, jest to pochodną niestabilnej sytuacji gospodarczej w Europie oraz niechęci inwestorów zagranicznych do większego zaangażowania w polskie akcje.
Już pierwszy kwartał roku sygnalizował słabnący zapał inwestorów do handlu akcjami. W ciągu trzech pierwszych miesięcy 2012 r. wartość obrotów sesyjnych na GPW wyniosła 54,9 mld zł i była niższa o 14 proc. od analogicznego okresu 2011 r. W całym ubiegłym roku łączna wartość handlu przekroczyła 250 mld zł, co dawało średni dzienny obrót na poziomie 997 mln zł. W tym roku, łącznie z kwietniowymi sesjami, jest to niewiele ponad 800 mln zł. Skąd tak duża dysproporcja?
– Inwestorzy od dłuższego czasu unikają aktywów niosących ze sobą duże ryzyko. Niskie obroty w tym miesiącu, tak jak w poprzednich, są powodowane brakiem kapitału. Informacje gospodarcze dotyczące Polski, ale co ważniejsze – rynków europejskich czy azjatyckich, nie zachęcają do inwestowania w akcje – mówi Artur Bobołowicz, doradca inwestycyjny Grupy Ubezpieczeniowej Europa.
Analitycy podkreślają także, że na naszym rynku od dłuższego czasu brakuje głównej grupy inwestorów, czyli instytucji zagranicznych. W całym ubiegłym roku na rynku głównym odpowiadali oni za 47 proc. obrotów akcjami. Wśród brokerów zagranicznych dominowały firmy z Wielkiej Brytanii oraz z Francji. Krajowe instytucje wygenerowały 35 proc. obrotów. Inwestorzy indywidualni odpowiadali za
18 proc. handlu. Bobołowicz podkreśla, że na razie nie ma większych szans, aby zagraniczni gracze wrócili na nasz rynek akcji.