Wall Street startowała bez wyrazu. Przyczyną słabszych nastrojów był impas w negocjacjach budżetowych w USA. Rynek negatywnie odbiera fakt, że politycy w USA wciąż nie potrafią wypracować porozumienia w sprawie klifu fiskalnego, czyli serii podwyżek podatków i cięć wydatków, jakie mogą wejść w życie od nowego roku.
Jeśli politykom nie uda się porozumieć w tej kwestii, USA grozi ponowne popadnięcie w recesję. Przywódca Republikanów w Izbie Reprezentantów zapowiedział, że Izba przyjmie propozycję ustawy, mimo że Obama zamierza ją zawetować, ponieważ chroni najbogatszych Amerykanów przed podwyżkami podatków.
Apetyt na ryzyko zwiększyły niezłe dane z amerykańskiej gospodarki. W trzecim kwartale 2012 roku tempo wzrostu Produktu Krajowego Brutto kraju wyniosło 3,1 procent, wynika z ostatecznych danych opublikowanych w czwartek przez amerykański Departament Handlu. Prognozy mówiły o wzroście o 2,8 procent. Z kolei liczba domów sprzedanych na rynku wtórnym w USA wzrosła w listopadzie do 5,04 miliona z 4,76 miliona miesiąc wcześniej. To najlepszy wynik od trzech lat.
Dobry okazał się też odczyt indeksu Fed z Filadelfii. Mierzona nim aktywność gospodarcza wzrosła w grudniu do plus 8,1 punktu z minus 10,7 punktu w listopadzie. Analitycy spodziewali się, że indeks wyniesie minus trzy punkty.
Jednak indeksy wyszły dopiero nad kreskę po wypowiedzi republikańskiego przewodniczącego Izby Reprezentantów Johna Boehnera, który wezwał prezydenta Obamę do współpracy i zapowiedział, że oczekuje kontynuowania pracy nad budżetem.