Kilka kolejnych godzin przyniosło jednak głęboki spadek wartości naszego pieniądza. Niechęć inwestorów do naszej waluty mogła trochę dziwić, bo poniedziałek nie przyniósł żadnych nowych informacji makroekonomicznych, które mogłyby sugerować pozbywanie się złotego. Również na rynkach globalnych, z powodu nieobecności inwestorów zza oceanu, którzy wczoraj świętowali, niewiele się działo. Mimo to ok. godz. 12, za euro płacono już prawie 4,18 zł, za franka 3,37 zł, a dolara 3,12 zł.

W drugiej części dnia presja do sprzedawania złotego nieco osłabła. Jednak wieczorem euro wciąż kosztowało 3,16–3,17 zł, frank prawie 3,36 zł, a dolar 3,13 zł. We wszystkich przypadkach kursy były o 0,3–0,4 proc. wyższe niż w piątek.

Na rynku długu ceny polskich obligacji powoli rosły. Rentowność papierów dziesięcioletnich zmalała symbolicznie do 3,91 proc., pięcioletnich do 3,52 proc., a dwuletnich do 3,25 proc.