Stopa dywidendy z warszawskiej giełdy już trzeci rok z rzędu przekroczy 3 proc. I po raz pierwszy w historii będzie zdecydowanie wyższa niż odsetki z lokat (2,6 proc.) – podaje tygodnik „Bloomberg Businessweek Polska".
Największe firmy są jeszcze hojniejsze: stopa dywidendy z WIG20 sięgnie 5 proc. A jeszcze siedem lat temu normą dla polskiego rynku akcji był poziom 2 proc.
– W ostatnich latach na parkiet weszły takie spółki jak PZU, PGE czy Tauron, które wypłacają sowite dywidendy, a których nie było w czasie poprzedniej hossy – zauważa Jarosław Niedzielewski, dyrektor inwestycyjny w Investors TFI. Według niego dodatkowo na wzrost dywidend wpłynęły spowolnienie w Polsce, kryzys w Europie i coraz bardziej dziurawy rządowy budżet.
– Bolączką giełdy jest fakt, że chęć spółek do dzielenia się zyskiem z akcjonariuszami w największym stopniu jest uzależniona od potrzeb budżetu państwa – twierdzi Paweł Cymcyk, odpowiedzialny za komunikację inwestycyjną w ING TFI.
Ale wysoka dywidenda podoba się nie tylko ministrom skarbu i finansów, lecz także rzeszy drobnych akcjonariuszy. Na Zachodzie kupowanie spółek dywidendowych jest jedną z najpopularniejszych strategii inwestycyjnych. U nas taka moda pojawiła się niedawno. – W Polsce też można stosować taką strategię, tym bardziej że w ciągu ostatnich dziesięciu lat podwoiła się liczba spółek na giełdzie, co zwiększa możliwości skonstruowania zróżnicowanego portfela ze spółek dywidendowych – mówi Jarosław Niedzielewski.