Przez kolejne godziny handlu na warszawskim rynku działo się bowiem niewiele ciekawego. Indeks największych spółek notował symboliczne zmiany. Nie inaczej było w przypadku średnich i małych firm. Do bardziej zdecydowanych ruchów nie były w stanie skłonić graczy nawet dane makroekonomiczne z Polski. Te jednak okazały się gorsze od oczekiwań ekonomistów. Produkcja przemysłowa w maju wzrosła r/r o 4,4 proc. podczas gdy ekonomiści spodziewali się wzrostu rzędu 6,3 proc. Dopiero po południu wkradła się na rynek mała nerwowość, kiedy okazało się, że początek środowej sesji na rynku amerykańskim może przynieść przecenę. Szybko jednak stało się jasne, że również to nie jest argument do bardziej zdecydowanych ruchów. W ostateczności indeks 20 największych spółek już do końca dnia trwał w zawieszeniu. Ostatecznie stracił 0,1 proc. Niewielki ruch panował także na średnich i małych firmach. WIG50 urósł o 0,3 proc., zaś WIG250 zyskał 0,1 proc. Zaskakiwać może statystyka dotycząca obrotów. Na całym rynku wyniosły one około 1 mld zł. Jak sugerują analitycy może mieć to związek z wygasaniem w piątek czerwcowej serii kontraktów terminowych. Ich zdaniem już teraz część graczy postanowiła zamknąć pozycje.
Sama zmienność na naszym rynku nie mogła nikogo zaskakiwać. Wielu graczy z decyzjami wstrzymywało się czekając na komunikat po posiedzeniu Rezerwy Federalnej. Ten jednak zaplanowano dopiero na środowy wieczór. Z racji tego, że w czwartek inwestorzy w Warszawie mają wolne, na ruchy FEDu będą mieli szansę zareagować dopiero podczas piątkowych notowań.