FTSE Group, organizacja zajmująca się tworzeniem indeksów giełdowych, ogłosiła rezultaty corocznej klasyfikacji krajów. Zgodnie z nią Polska jako jedyny kraj w regionie została przesunięta z grupy emerging markets na listę obserwacyjną, z której można awansować do kategorii rozwiniętych. Podobny awans co Polskę czekać może Tajwan. Z grupy rynków rozwiniętych spaść za to może borykająca się z problemami Grecja. Ukraina znalazła się z kolei w kolejce do grupy krajów z kategorii frontier.
Możliwy awans Polski to rezultat szybkiego rozwoju rynku kapitałowego w ostatnich latach. W 2007 r. FTSE przeniósł nas do grupy advanced emerging markets, w której znajdujemy się m.in. z Czechami i Węgrami. Duża konkurencja między brokerami, rozwinięty rynek derywatów, dostępność giełdy dla inwestorów zagranicznych, ja także jej przyzwoita kapitalizacja pozwalają nam obecnie awansować wyżej – do grupy, w której znajdują się m.in. USA czy Niemcy.
Jedyne zastrzeżenia, jakie FTSE miał do rynkowych regulacji, to brak kont zbiorczych, z których korzystać mogłyby instytucje zagraniczne przy rozliczeniu transakcji (niedawne zmiany prawa usuwają ten mankament), oraz wątły rynek pożyczek papierów wartościowych.
– Stajemy się podmiotem, który jest identyfikowany jako aranżujący rynek dla krajów regionu i wschodnich sąsiadów Unii Europejskiej, i FTSE to zauważyła – ocenia Ludwik Sobolewski, prezes GPW. Przegrupowanie w indeksach jest szczególnie istotne dla funduszy zagranicznych, w których bardzo często inni zarządzający odpowiadają za rynki rozwijające się, a inni za rynki rozwinięte. Część komentatorów uważa, że na zmianie możemy nawet stracić.
– Ewentualne wejście Polski do grupy rynków rozwiniętych oznacza, że spełnia się właściwie marzenie twórców rynku kapitałowego w naszym kraju. Ale pamiętajmy, że „developed markets" to zbiór, który obecnie rozwija się powoli. Dlatego też mam nadzieję, że trochę jeszcze na liście obserwacyjnej poczekamy na awans – mówi Wiesław Rozłucki, były szef GPW.