Przypadły one firmie zidentyfikowanej przez regulatorów rynku jako Guangdong Zhonghengxin. Zbudowała ona sobie siatkę 30 analityków z 18 różnych firm inwestycyjnych, którzy występowali w programach?telewizyjnych i promowali wybrane spółki. Firma wcześniej kupowała ich akcje, a gdy inwestorzy się nimi zainteresowali i kursy wzrosły, sprzedawała je powyżej realnej wartości.
Aby utrudnić wytropienie przekrętów, firma korzystała ze 148 rachunków inwestycyjnych, prowadzonych przez 44 różne firmy maklerskie. Przy ich użyciu dokonała transakcji na sumę 57,2 mld juanów.
Jej manipulacje objęły łącznie 552 chińskie spółki, a z całego procederu – odliczając koszty jego przygotowania – firma zarobiła 426 mln juanów, czyli 229 mln zł.
Wartość przekrętu, biorąc chociażby pod uwagę rozmiary chińskiego rynku akcji (jego kapitalizacja to 23 bln juanów, co daje Chinom drugie miejsce na świecie), jest relatywnie niska. Oskarżona firma też nie jest w Chinach znana. Jednak aferze nadano w krajowych mediach wysoką rangę, co ma wskazywać, że władze zaczęły podchodzić do giełdowych przestępstw bardziej serio.
Chociaż chiński rynek akcji w ostatnich latach wydoroślał, przekręty, od handlu na podstawie informacji poufnych po fałszowanie raportów finansowych, są na nim powszechne. Ministerstwo bezpieczeństwa wewnętrznego w Pekinie szacuje, że przestępstwa związane z papierami wartościowymi w latach 2002–2010 pozwoliły malwersantom zarobić nawet ponad 200 mld juanów.