Na liście 49 deregulowanych zawodów przedstawionych w sobotę przez Ministerstwo?Sprawiedliwości zabrakło profesji z rynku kapitałowego – w tym maklera papierów wartościowych i doradcy inwestycyjnego. Dla rynku to pewne zaskoczenie. Do tej pory Komisja Nadzoru Finansowego forsowała bowiem odejście od państwowych egzaminów, tłumacząc, że rynek dojrzał już do samoregulacji i otwarcia zawodu.
Okazuje się jednak, że po przyjściu nowego przewodniczącego Andrzeja Jakubiaka urząd zmienił zdanie. Tym samym maklerzy zyskali sojusznika w obronie licencji. – Światową tendencją jest wzmacnianie nadzoru nad rynkiem finansowym, a nie luzowanie wymogów. KNF jest w trakcie rewizji stanowiska prezentowanego przez poprzednie kierownictwo – deklaruje Łukasz Dajnowicz z Komisji.
Takie podejście cieszy branżę. – Deregulacja zawodów maklera i doradcy niesie ze sobą zagrożenia w zakresie bezpieczeństwa uczestników rynku kapitałowego, w tym klientów indywidualnych. Z tego powodu propozycje zniesienia licencji z 2010 i 2011 r. zostały poddane szerokiej krytyce ze strony większości instytucji rynku kapitałowego. Bardzo cieszymy się, że również nadzorca ma podobne zdanie – mówi Magdalena Zajączkowska-Ejsymont, prezes Związku Maklerów i Doradców i zarządzająca w PKO TFI.
Licencję maklera lub doradcy uzyskuje się po zdaniu państwowego egzaminu. Przepisy wymagają, aby firmy inwestycyjne zatrudniały jedną lub dwie osoby z uprawnieniami.
Rynek od dawna dyskutuje nad fasadowością części wymogów. W TFI zarządzaniem aktywami często zajmują się osoby bez licencji, tak samo wygląda obsługa inwestorów w domach maklerskich.