Poprzedni tydzień na parkietach światowych, w tym na rynkach wschodzących, przyniósł kontynuację pozytywnych trendów. Na giełdach europejskich był to już 11. tydzień z rzędu, gdy najważniejsze indeksy zyskiwały na wartości. Inwestorzy stają się coraz bardziej odporni na negatywne informacje makroekonomiczne. Część graczy nawet się z nich cieszy, wierząc, że skłoni to instytucje rządzące rynkami finansowymi (Europejski Bank Centralny czy amerykański Fed) do podjęcia działań stymulujących, czyli do wpompowania w gospodarki kolejnych miliardów euro czy dolarów.
Chociaż indeksy powoli rosną, trudno mówić o globalnej hossie. Inwestorzy są bardzo wybredni. Nabywają tylko niektóre akcje z wybranych rynków. Koncentrują się na państwach, które dobrze radzą sobie ze spowolnieniem gospodarczym. W poprzednim tygodniu chętnie kupowali np. papiery w Rumunii, gdy okazało się, że tamtejszy PKB w II?kwartale zwiększył się o 1,2 proc. (dane wstępne), choć prognozy mówiły o 0,9-proc. zmianie. Główny indeks giełdy w Bukareszcie zwyżkował dzięki temu o ponad 3,1 proc.
Na tym tle dokonania warszawskiego parkietu, który spadł o 0,25 proc. (WIG?20), nie wyglądają imponująco. Nie należy jednak tego wiązać z niechęcią inwestorów do naszych akcji. Po prostu część z nich wolała realizować zyski z pierwszej dekady sierpnia. Zjawisko realizacji zysków i wycofywania kapitałów można było również zauważyć na złotym.
Słabo w poprzednim tygodniu prezentowała się giełda chińska, która spadła o prawie 2,5 proc. Odbicie z wcześniejszego tygodnia okazało się jedynie przerwą w trwającym od czerwca trendzie spadkowym. Inwestorzy są rozczarowani dotychczasowymi efektami działań władz zmierzającymi do pobudzenia gospodarki. Pogarszające się saldo wymiany handlowej oraz sygnały o wycofywaniu się kolejnych koncernów z produkcji w Chinach źle rokują tamtejszej gospodarce na kolejne kwartały.