Środowa sesja na GPW upłynęła pod dyktando sprzedających. Indeks 20 największych spółek spadł o 0,36 proc. do 2402 pkt, a całkowite obroty wyniosły 480 mln zł.
Zdecydowanie najgorszą spółką w gronie blue chips był PKN Orlen. Na zamknięciu handlu akcje paliwowego giganta straciły aż 5,8 proc. przy obrotach sięgających 120 mln zł. Powodem panicznej wyprzedaży były fatalne wyniki finansowe za II kwartał. Strata netto przypadająca akcjonariuszom jednostki dominującej wyniosła 5,19 mld zł (wobec 207 mln zł straty przed rokiem), a główną przyczyną były odpisy wartości rafinerii w litewskich Możejkach na kwotę prawie 4,2 mld zł oraz czeskiego Unipetrolu na 711 mln zł. Jacek Krawiec, prezes Orlenu powiedział jednak, że jeszcze nie postawił kreski na litewskim biznesie - Będziemy dalej dążyć do zwiększania efektywności rafinerii - zaznaczył Krawiec.
Negatywne nastroje udzieliły się także akcjonariuszom głównego konkurenta, czyli Lotosu. Na zamknięciu środowej sesji papiery gdańskiej firmy spadały o 1,64 proc.
Słabością raził także sektor bankowy na czele z PKO BP i Pekao. Pod kreską znalazły się również walory mBanku oraz Aliora.
Analitycy tłumaczą, że jednym z powodów słabej postawy banków mogły być rozczarowujące dane o sprzedaży detalicznej, które stanowią kolejny argument przemawiający za obniżką stóp procentowych. Specjaliści wyjaśniają, że niższe stopy uderzają w wynik odsetkowy sektora bankowego.