Prognozy ponad tysiąca analityków, które zebrał Bloomberg, wskazują, że zyski spółek z indeksu DAX w tym roku powinny wzrosnąć o 21 proc. Nowojorski JPMorgan Chase i holenderski ABN Amro Bank NV przekonują, że wyceny są zachęcające po tym jak kryzys ukraiński obniżył wskaźnik C/Z niemieckiego indeksu do 13,2 z uwzględnieniem prognozowanych zysków, co jest bliskie najniższemu pozimowi od co najmniej 2005 r.
Od początku roku do minionego piątku akcje niemieckich spółek były 2,2 proc. pod kreską wobec 2,6-proc. dodatniego wyniku wskaźnika Stoxx Europe 600 Index. Herbert Perus z Raiffeisen Capital Management, uważa, że wyprzedaż na giełdzie we Frankfurcie była przesadna. Jego firma już akumuluje akcje niemieckich spółek, a ostatnio do jej portfela wpadły walory K+S, Deutsche Banku i EON.
- Dla nas ten poziom (cenowy - red.) oznacza kupuj - argumentuje Perus, który współzarządza w wiedeńskim Raiffeisenie aktywami o wartości 36 miliardów dolarów. Podkreśla on, że niemieckie spółki dużo zarabiają i są liderami rynku. - W średnim i długim okresie niemiecki rynki są bardzo tanie w porównaniu z Europą - argumentuje.
Od marca 2009 r. do lipca 2014 DAX prawie potroił swoją wartość, a później w ciągu niespełna miesiąca stracił 10 proc., co zgodnie z definicją oznacza korektę. Z powodu konfliktu zbrojnego na Ukrainie a także na skutek danych sygnalizujących spowolnienie w niemieckiej gospodarce kapitalizacja niemieckich firm notowanych we Frankfurcie obniżyła się o prawie 180 miliardów dolarów.
Na skutek wyprzedaży wycena DAX-a spadła o ponad 2 pkt proc. poniżej wyceny Stoxx 600, co jest największą różnicą między tymi wskaźnikami od co najmniej 2005 r.