Jest tego zaledwie 898 miliardów jenów, czyli 7,5 miliarda dolarów, a więc najmniej od globalnego kryzysu finansowego w 2008 r. W samym kwietniu 2013 r. zagraniczni inwestorzy rzucili na japoński rynek akcji trzy razy więcej funduszy niż w całym 2014 r.
Świadczy to o skali rozczarowania polityką rządu Shinzo Abe, który w kwietniu podniósł VAT i zepchnął gospodarkę w recesję. Zarządzający od Sumitomo Mitsui Trust Bank po MV Financial twierdzą, że inwestorzy wrócą do Kraju Kwitnącej Wiśni dopiero wówczas, kiedy Abe wyjdzie poza krótkoterminowe stymulowanie gospodarki i zacznie wprowadzać zmiany strukturalne , które zapowiedział w swoim pierwotnym planie mającym położyć kres trwającym od dwóch dekad kłopotom ekonomicznym Japonii.
- Chcemy zobaczyć projekt w którym wzrost nie będzie uzależniony od łagodzenia polityki pieniężnej - wskazuje Ayako Sera, strateg rynkowy w Sumitomo Mitsui Trust, którego aktywa sięgają 325 miliardów dolarów. Oczekiwania minimalne to stworzenie warunków dla wzrostu wydajności.
Tegoroczne (do 19 grudnia 2014 r.) zakupy japońskich akcji przez inwestorów zagranicznych stanowiły mniej niż jedną dziesiątą tego co w 2013 r., kiedy było to 15,1 biliona jenów, wynika z danych Tokyo Stock Exchange. Banki powiernicze, które zwykle handlują w imieniu funduszy emerytalnych dołożyły 2,7 biliona jenów po sprzedaży akcji w 2013 r. za prawie 4 biliony jenów. Inwestorzy indywidualni przez czwarty kolejny rok okazali się sprzedającymi.
- Gdzie jest japoński Facebook? Gdzie jest japoński Google?- -pyta Katrina Lamb, odpowiedzialna za strategię i analizy w MV Financial, firmie mającej siedzibę w Bethesda w stanie Maryland. Twierdzi ona, że japońskie akcje straciły pozycję globalnych liderów. Jest szansa na odrobienie części strat, ale konieczne są głębokie zmiany, lecz w tym, jak zaznacza, Japończycy nie są dobrzy.