Zbliża się kolejny szczyt Unii Europejskiej, na którym po raz drugi ma być negocjowany budżet Unii na lata 2014-2020. Wielka Brytania wciąż straszy veto, a nawet wyjściem ze Wspólnoty jeśli budżet nie zostanie przyjęty po jej myśli. To realne scenariusze?
Nierealne biorąc pod uwagę przebieg poprzednich negocjacji. W długiej już historii Unii Wielka Brytania za każdym razem próbowała doprowadzić do sytuacji, w której wszyscy by jej ustępowali. Dziwi mnie jednak to, że brytyjskie media podsycają antyeuropejską atmosferę. Doszło do tego, że sondaże wskazują, że ponad połowa społeczeństwa na Wyspach jest przeciwna członkostwu ich kraju w Unii. To dość absurdalna sytuacja. Byłam w Londynie przed poprzednim szczytem UE, na dzień przed wystąpieniem premiera Camerona w Izbie Gmin i rozmawiałam z wieloma osobami także z najpoważniejszymi brytyjskimi mediami. Wszyscy moi rozmówcy podkreślali, że z troski o brytyjską gospodarkę oraz działalność londyńskiego city finansowego nie wyobrażają sobie sytuacji, w której Wielka Brytania byłaby poza Unią.
Co konkretnie przemawia przeciw temu rozwiązaniu?
Ogromne koszty. Wielka Brytania musiałaby płacić kontrybucję taką jaką płaci Norwegia i Szwajcaria, aby uczestniczyć w jednolitym rynku europejskim. Poza tym, kraj ten mając tzw. rabat brytyjski korzysta z różnych dobrodziejstw Unii Europejskiej, w tym z polityki spójności. Czytałam zapis debaty w parlamencie brytyjskim i przedstawiciele Szkocji oraz Walii, które z niej korzystają krytykowali rząd Camerona, że nie chce przyjąć nowego budżetu UE.
Pani jednak przekonała Brytyjczyków, przynajmniej do siebie, bo The Economist kreśląc pani sylwetkę widzi w pani kolejnego polskiego premiera?