Lewis Hamilton. Płonie w nim ogień

Lewis Hamilton od prawie dwóch lat nie wygrał wyścigu, a Mercedes stał się cieniem potęgi, ale Brytyjczyk wciąż ma na torze niedokończone sprawy.

Publikacja: 20.09.2023 03:00

Lewis Hamilton przedłużył kontrakt z Mercedesem o dwa sezony

Lewis Hamilton przedłużył kontrakt z Mercedesem o dwa sezony

Foto: MERCEDES/AFP

Wydawałoby się, że siedmiokrotny mistrz świata nie musi już niczego udowadniać.

Jako pierwszy i jedyny kierowca przekroczył barierę stu wygranych Grand Prix oraz stu pole position. Jest najbardziej rozpoznawalną postacią poza wyścigowym światem, mimo że nie robi z siebie gwiazdy w serialu „Jazda o życie”. Nie musi, bo już dawno sięgał poza motorsportową bańkę, bratając się z gwiazdami muzyki czy srebrnego ekranu, brylując na pokazach mody i w mediach społecznościowych, gdzie pod względem popularności bije na głowę wszystkich rywali z toru.

Czytaj więcej

Poczuć się jak prawdziwy kierowca F1

Zainteresowania, z którymi Hamilton wcale się nie kryje, z jednej strony zapewniały mu odskocznię, a z drugiej stały się sposobem na życie po karierze. Musi o niej myśleć, skoro w obecnej stawce kierowców starszy od niego jest tylko Fernando Alonso, który był już dwukrotnym mistrzem świata, gdy w 2007 roku Hamilton debiutował u jego boku w McLarenie.

Hiszpan, który od tamtej pory nie zdołał powiększyć kolekcji tytułów, po drodze zaliczył dwuletnią pauzę – wygrał 24h Le Mans, próbował zwyciężyć w Indianapolis 500 i wystartował w Rajdzie Dakar, ale zew Formuły 1 okazał się na tyle silny, że wrócił.

Ambicja zwyciężyła

Gdyby Hamilton zrobił sobie przerwę od Formuły 1, to raczej nie po to, aby szukać adrenaliny za kierownicą innych maszyn.

Zawodnicy pokroju Alonso czy Maksa Verstappena interesują się tylko ściganiem – nawet wirtualnym, jak urzędujący mistrz świata, który rywalizuje także w profesjonalnych rozgrywkach internetowych.

Czytaj więcej

Ferrari kusi Hamiltona. 50 mln dolarów za sezon

Brytyjczyk prędzej nagrałby płytę lub zaprojektował kolekcję ubrań, bo gdy siada do konsoli, to jedynie żeby pograć w klasyki z lat 80. i 90. albo strzelanki („wystąpił” zresztą w jednej z części „Call of Duty”). Angażuje się ponadto w tematy społeczne: walkę z dyskryminacją oraz rasizmem czy kampanie na rzecz większej różnorodności płciowej i etnicznej – także w wyścigowym świecie.

Co zatem trzyma go w F1, gdzie od dwóch lat ogląda tylne skrzydła samochodów Red Bulla, broniąc się także przed naporem młodzieży – jak Charles Leclerc i Carlos Sainz z Ferrari czy jego zespołowy kolega George Russell?

Po odpowiedź trzeba się cofnąć do finału sezonu 2021. Hamilton po wygraniu Grand Prix Arabii Saudyjskiej – wówczas po raz 103. i na razie ostatni wskoczył na najwyższy stopień podium – zrównał się punktami z Verstappenem, a walkę o ósmy tytuł przegrał w kontrowersyjnych okolicznościach na ostatnim okrążeniu sezonu, w Abu Zabi.

Władze sportu przyznały później, że dyrektor wyścigu niewłaściwie zastosował przepisy przy restarcie, dzięki czemu Verstappen mógł z większą łatwością wyprzedzić Hamiltona, zdobywając pierwsze mistrzostwo świata.

Przekonany, że został wręcz ograbiony z tytułu, na całą zimową przerwę zaszył się w amerykańskich górach i dumał nad przyszłością. Z obozu Mercedesa docierały sygnały, że faktycznie rozważał odejście ze sportu. Ostatecznie pasja do rywalizacji, ambicja i wola walki zwyciężyły – Hamilton zapowiadał, że jest silniejszy niż kiedykolwiek, a kibice dopiero zobaczą, na co naprawdę go stać za kierownicą.

Czytaj więcej

Niezniszczalny Fernando Alonso. Marzenie o triumfie nr 33

Inna sprawa, że w tym sporcie do tanga trzeba dwojga: kierowcy i samochodu. Mercedes, rozdający karty w F1 od sezonu 2014, kompletnie się pogubił po zmianie przepisów technicznych. W nowej rzeczywistości najlepiej odnalazł się Red Bull, a odważny projekt niemieckiego zespołu okazał się pozbawionym perspektyw niewypałem.

Zagrożenie w garażu

Stracono mnóstwo czasu, bo niedawna potęga postawiła na zmianę koncepcji dopiero wiosną tego roku. Po drodze pojawiło się także zagrożenie po drugiej stronie garażu: Russell, młodszy od Hamiltona o 13 lat, po trzech latach trudnych doświadczeń w Williamsie bez kompleksów odnalazł się u boku najbardziej utytułowanego kierowcy w historii F1.

To George zdobył więcej punktów, lepiej wypadał w kwalifikacjach i odniósł jedyne zwycięstwo dla Mercedesa w całym sezonie 2022. Zespół eksperymentował wówczas z ustawieniami samochodu, obarczając sprawdzaniem bardziej nietypowych rozwiązań właśnie Hamiltona – z racji jego bogatego doświadczenia. Niektórzy właśnie tym tłumaczyli takie wyniki rywalizacji wewnątrz zespołu, ale nie brakowało też głosów, że Brytyjczyk „się skończył”.

Nowy sezon niewiele zmienił w układzie sił. Z punktu widzenia Mercedesa właściwie zrobiło się jeszcze gorzej, bo przewaga Red Bulla wzrosła – wygrali pierwszych 14 rund – a grono ekip walczących o podium powiększyło się o Astona Martina i McLarena.

Wytrzymał presję

Dynamika w garażu Mercedesa nie przypominała już jednak poprzedniej kampanii. Russell w 15 wyścigach tylko raz finiszował w pierwszej trójce, a Hamilton – pięć. Dorzucił do tego wygrane kwalifikacje na Węgrzech. Jest dziś trzeci w klasyfikacji mistrzostw świata, gdzie ma 70 punktów więcej od rodaka.Widać, że wciąż jest w stanie poradzić sobie z młodzieńcem w drugim samochodzie.

Mercedes kilka tygodni temu ogłosił, że Russell i Hamilton zostają w zespole na kolejne dwa lata, co najmniej do końca sezonu 2025. W przypadku tego pierwszego nie było znaków zapytania, bo to on ma być przyszłym liderem ekipy, która od dawna wspiera jego karierę, lecz przyszłość drugiego nie była taka oczywista.

Hamilton ma co robić w życiu, a po rozczarowaniu z sezonu 2021 był przecież na krawędzi wyścigowej emerytury, ale najwyraźniej nie chce odchodzić bez wyrównania rachunków z Verstappenem.

Będzie do tego potrzebował samochodu na odpowiednim poziomie, ale nawet jeśli inżynierowie Mercedesa nie przygotują maszyny na poziomie Red Bulla, to statusu ikony nikt już Hamiltonowi nie odbierze. Widać, że ogień wciąż w nim płonie i determinacja, z jaką chce załatwić swoje sprawy do końca, jeszcze bardziej wzmocni jego wizerunek w oczach fanów F1.

Wydawałoby się, że siedmiokrotny mistrz świata nie musi już niczego udowadniać.

Jako pierwszy i jedyny kierowca przekroczył barierę stu wygranych Grand Prix oraz stu pole position. Jest najbardziej rozpoznawalną postacią poza wyścigowym światem, mimo że nie robi z siebie gwiazdy w serialu „Jazda o życie”. Nie musi, bo już dawno sięgał poza motorsportową bańkę, bratając się z gwiazdami muzyki czy srebrnego ekranu, brylując na pokazach mody i w mediach społecznościowych, gdzie pod względem popularności bije na głowę wszystkich rywali z toru.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Formuła 1
Wilk z Wall Street w owczej skórze. Kim jest Toto Wolff?
Formuła 1
Wojna domowa u mistrzów świata. Wyścigowa potęga Red Bulla trzęsie się w posadach
Formuła 1
Formuła 1. Startuje Grand Prix Bahrajnu, faworyt jest tylko jeden
Formuła 1
Formuła 1. Moda na karbon
Formuła 1
Szef Red Bull Racing F1 w opałach. Wewnętrzne dochodzenie wobec Hornera