Urząd reguluje rynek, ministerstwo reguluje prawo

Strategia musi rozstrzygnąć, w którą stronę chcemy iść, a rolą regulatora będzie realizowanie tej wizji - mówi wiceminister infrastruktury Andrzej Panasiuk.

Publikacja: 21.01.2008 01:34

Urząd reguluje rynek, ministerstwo reguluje prawo

Foto: Rzeczpospolita

Rz: Panie ministrze, kto pana zdaniem powinien rządzić polskim rynkiem telekomunikacyjnym?

Andrzej Panasiuk: Rządzić to za mocno powiedziane. Aktywne powinny być dwa podmioty: niezależny regulator rynku oraz minister właściwy do spraw łączności, który ma zapewnić właściwe ramy prawne działania tego rynku. Nie ma mowy o wpływaniu przez ministerstwo na decyzje regulatora, tym bardziej że europejskie prawo na to nie pozwala. W tym duchu idzie skierowana do Komitetu Europejskiego Rady Ministrów propozycja nowelizacji prawa telekomunikacyjnego, wzmacniająca pozycję prezesa UKE m.in. poprzez przywrócenie kadencyjności i jasnych kryteriów jego ewentualnego odwoływania.

Żeby wiadomo było, jakiego prawa potrzebuje rynek, należy określić strategię jego rozwoju. W ubiegłym tygodniu rozpocząłem konsultacje z przedstawicielami najważniejszych izb gospodarczych firm telekomunikacyjnych. Chcemy się dowiedzieć, jak oceniają rozwój sektora.

Jaką formę przyjmie strategia?

Dokumentu, opracowanego przez ministerstwo i zaakceptowanego przez kierownictwo resortu, który posłuży między innymi do opracowania ram prawnych, w jakich działać będzie sektor telekomunikacyjny.

Czy UKE będzie miał jakiś udział w opracowaniu tego dokumentu?

W jakiejś mierze tak, ale zależy nam przede wszystkim na głosach i udziale środowiska telekomunikacyjnego.

Kiedy strategia mogłaby być gotowa?

Strategia powinna być gotowa jeszcze w tym kwartale.

Czy ministerstwo zna już jej założenia?

Trochę na to za wcześnie. Choćby dlatego, że musimy się zapoznać z dokumentami opracowanymi przez zespół przygotowujący proces przejścia na cyfrowe nadawanie. Mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu uda się zorganizować spotkanie z nadawcami telewizyjnymi, aby usłyszeć ich opinię.

Jak przebiega współpraca z UKE? W ostatnich tygodniach padły z obu stron wypowiedzi, które mogą świadczyć, że nie układa się najlepiej.

Często słyszę takie pytania, choćby podczas ostatniego spotkania z izbami telekomunikacyjnymi. Ja żadnego konfliktu nie widzę. Moją rolą jest kreowanie ram legislacyjnych sektora oraz sprawowanie nadzoru nad urzędem, co wymaga jak najściślejszej współpracy. Natomiast różnicy zdań w pewnych kwestiach nie uważam za nic zdrożnego. Dzięki nim dochodzi się do rozsądnych kompromisów.

Czy to oznacza, że ministerstwo oficjalnie krytykuje dążenie UKE do tzw. podziału funkcjonalnego Telekomunikacji Polskiej? W tym duchu wypowiadał się pan w „Pulsie Biznesu”.

To były moje osobiste refleksje, jako prawnika, po zapoznaniu się z prawem telekomunikacyjnym, regulacjami europejskimi i opiniami prawnymi... Nie należy do moich kompetencji jako wiceministra infrastruktury ocena zasadności takiego podziału. To pozostawiam regulatorowi. Muszę jednak nadmienić, że w trakcie przeglądu europejskich ram prawnych rząd polski poparł wprowadzenie separacji funkcjonalnej jako środka regulacji rynku telekomunikacyjnego w Unii Europejskiej.

Ministerstwo uważa, że taka możliwość może mieć zastosowanie w Polsce?

To nie jest nasza rola. Analizę będzie musiał przeprowadzić UKE, a podejrzewam, że ostatecznie i tak sąd będzie musiał orzec, czy w chwili obecnej takie działanie regulacyjne będzie zgodne z obowiązującymi przepisami.

Ma pan już wyrobioną opinię na temat dotychczasowego stylu działania UKE?

Regulator wydaje bardzo dużo decyzji regulacyjnych, bodaj kilkadziesiąt rocznie. Czy to dobrze? Jeżeli decyzje są właściwe, to na pewno. Ale z tego, co mi wiadomo, większość decyzji jest zaskarżana, a w większości przypadków sądy przyznają rację nie UKE, ale jego oponentom. To może wskazywać na nie dość staranne prowadzenie postępowań regulacyjnych.

Czy ministerstwo zamierza ingerować w decyzje UKE, czy pozostawić stan obecny?

Rząd nie może ingerować w działania regulatora. Niech sąd ocenia merytorykę pracy. Nie rozumiem tylko, dlaczego zanim urząd przystąpi do czynności administracyjnych, to najpierw informuje media, co zamierza zrobić.

Uważa pan to za coś nagannego?

Nie zauważyłem, aby robił to ktokolwiek inny. Nie wydaje mi się, aby to było etyczne z urzędniczego punktu widzenia. Regulator prowadzi politykę konkurencji usługowej, co jest medialnie chwytliwe, bo sprzyja spadkowi cen, a wszyscy chcemy płacić mniej. Ja natomiast muszę patrzeć na rynek szerzej, także na kwestię rozwoju infrastruktury telekomunikacyjnej, żeby się nie okazało, że płacimy niskie ceny za miernej jakości usługi w niedoinwestowanych sieciach. Strategia musi rozstrzygnąć, w którą stronę chcemy iść, a rolą regulatora będzie realizowanie tej wizji.

Ministerstwo chciałoby zachęcać do inwestycji w sieć telekomunikacyjną?

Nie chciałbym się wypowiadać zbyt kategorycznie. Musimy znaleźć złoty środek między walką o tanie usługi a stworzeniem warunków do rozwoju infrastruktury. Jak na razie ten pierwszy cel ma zdecydowany priorytet.

Rynek czeka na nowelizację prawa telekomunikacyjnego. Projekt przygotował jeszcze poprzedni rząd.

Projekt jest rzeczywiście gotowy, ale przeciw Polsce toczy się obecnie kilka postępowań przed europejskimi sądami w związku z niedostosowaniem naszego prawa do wspólnych regulacji. Wyjęliśmy więc z projektu noweli poszczególne zapisy, które dotyczą tych spraw i skierowaliśmy je już na ścieżkę legislacyjną: do szybkich konsultacji ze środowiskiem, a potem do Komitetu Europejskiego Rady Ministrów. Czekamy na oficjalne stanowisko KERM, ale nieoficjalnie wiem, że zasadniczych zastrzeżeń nie ma.

A co z nowelizacją całej ustawy?

Gotowy projekt przekazaliśmy do izb telekomunikacyjnych. Czekamy na ich opinie. Chciałbym, żeby w ciągu trzech miesięcy uzgodnione zostały poszczególne zapisy, a gotowy projekt trafił na ścieżkę legislacyjną.

Co polski rząd sądzi o propozycji powołania europejskiego superregulatora wspólnego rynku telekomunikacyjnego?

Negatywnie oceniamy ten pomysł i nie poprzemy go. Taki urząd za bardzo wkraczałby w kompetencje regulatorów krajowych, a przy tym zasada pomocniczości byłaby znacznie nadużyta.

Rz: Panie ministrze, kto pana zdaniem powinien rządzić polskim rynkiem telekomunikacyjnym?

Andrzej Panasiuk: Rządzić to za mocno powiedziane. Aktywne powinny być dwa podmioty: niezależny regulator rynku oraz minister właściwy do spraw łączności, który ma zapewnić właściwe ramy prawne działania tego rynku. Nie ma mowy o wpływaniu przez ministerstwo na decyzje regulatora, tym bardziej że europejskie prawo na to nie pozwala. W tym duchu idzie skierowana do Komitetu Europejskiego Rady Ministrów propozycja nowelizacji prawa telekomunikacyjnego, wzmacniająca pozycję prezesa UKE m.in. poprzez przywrócenie kadencyjności i jasnych kryteriów jego ewentualnego odwoływania.

Pozostało 89% artykułu
Finanse
Najwięksi truciciele Rosji
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Finanse
Finansowanie powiązane z ESG to korzyść dla klientów i banków
Debata TEP i „Rzeczpospolitej”
Czas na odważne decyzje zwiększające wiarygodność fiskalną
Finanse
Kreml zapożycza się u Rosjan. W jeden dzień sprzedał obligacje za bilion rubli
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Finanse
Świat więcej ryzykuje i zadłuża się. Rosną koszty obsługi długu