W środę w Waszyngtonie Międzynarodowy Fundusz Walutowy opublikuje swoje prognozy dotyczące światowej gospodarki. Z pierwszych przecieków wynika, że są one pesymistyczne. Przynajmniej w odniesieniu do Stanów Zjednoczonych. Ekonomiści MFW dołączają tym samym do grona tych, którzy twierdzą, że kraj ten czeka nie krótka recesja, ale długotrwała stagnacja. Tak przewidują już m.in. ekonomiści banków Citigroup czy Merrill Lynch.

Czarny scenariusz wskazuje, że w 2008 i 2009 r. wzrost PKB w Stanach Zjednoczonych nie przekroczy 1 proc. MFW widzi przyszłość w najciemniejszych barwach, przewidując, że wyniesie odpowiednio 0,5 i 0,6 proc.

Niewiele lepsze prognozy prezentują Citi i Merrill Lynch. Pesymiści twierdzą, że do recesji (spadku PKB kwartał do kwartału) dojdzie w pierwszej połowie tego roku, w drugiej zaś gospodarka nieznacznie odbije w górę dzięki pakietowi fiskalnemu wprowadzonemu przez amerykańską administrację.

W drugim kwartale 2008 r. kilkadziesiąt milionów Amerykanów dostanie rabat podatkowy w wysokości od 600 do 1200 dolarów. Pakiet będzie kosztować budżet ponad 160 mld dolarów. Chodzi o to, żeby konsumenci poszli do sklepów i wydali te pieniądze. Czy to jednak pomoże? Pesymiści uważają, że nie. A jeżeli już, to na krótko, z kilku powodów. Po pierwsze Amerykanie mogą przeznaczyć dodatkowe środki na oszczędności, a nie wydatki. Po drugie nawet jeżeli wydadzą część rabatu na konsumpcję, będzie to efekt krótkotrwały. Po trzecie zaś rosnące bezrobocie, trudniejszy dostęp do kredytu oraz spadek cen domów i – co prawdopodobne – akcji będą dużo silniejszymi czynnikami, które będą działały w kierunku ograniczenia konsumpcji.

Optymiści nie wierzą, że w przyszłym roku amerykańska gospodarka wróci do szybkiego tempa wzrostu notowanego w ostatnich latach, ale nie wieszczą też długotrwałej stagnacji. Deutsche Bank, Morgan Stanley, UniCredit czy Fitch Ratings prognozują, że po krótkiej recesji PKB USA zacznie rosnąć w tempie ok. 1,5 – 2 proc. Wskazują, że sektor przedsiębiorstw jest w dobrej kondycji, nie jest nadmiernie zadłużony, nie występuje też zjawisko przeinwestowania. Wierzą też, że seryjne obniżki stóp, które doprowadzą prawdopodobnie główną stopę do poziomu 1 – 1,5 proc. (z obecnych 2 proc.) przyniosą w końcu efekt.