„Rz” dotarła do opracowania przygotowanego w zespole doradców premiera Donalda Tuska. Michał Boni, szef tego zespołu, wciąż zapewnia, iż „ambicją i celem rządu” jest przyjęcie euro w 2012 r. Ale sami doradcy przestrzegają, iż jest to bardzo ambitne przedsięwzięcie i to nie tylko ze względów politycznych, ale także proceduralnych.
Polska nie wejdzie do przedsionka strefy euro, czyli mechanizmu stabilizacyjnego kurs waluty ERM2 dopóki nie nastąpi zmiana konstytucji, a tego nie da się dokonać bez głosów PiS – powiedział w TVN24 szef gabinetu politycznego premiera Sławomir Nowak. Według informacji PAP rząd nie wyklucza rozmów z PiS w sprawie późniejszego, np. o rok, wejścia do strefy euro w zamian za wycofanie się partii Jarosława Kaczyńskiego z referendum.
– Im kraj szybciej przyjmie wspólną walutę, tym szybciej i wyraźniej przyspieszy gospodarka – przypomina ekonomista Janusz Jankowiak, do niedawna członek zespołu doradców premiera. Z analizy, którą przygotował dla Kancelarii Premiera, wynika, że najbardziej bezpieczną dla Polski datą przyjęcia wspólnej waluty jest 2013 rok. Wszystkie procedury, łącznie z wydrukowaniem nowych pieniędzy, możemy zakończyć do połowy 2012 r. Podobnie uważa Maciej Bukowski, jeden z doradców ekonomicznych premiera Tuska i szef Instytutu Badań Strukturalnych. Zwraca uwagę m.in. na problem legislacyjny. – Decyzja polityczna, którą można podjąć w jeden dzień, nie będzie prosta – przyznaje.
[wyimek][b]5 - 7 procent[/b] może być słabszy kurs euro wobec złotego po wejściu Polski do mechanizmu ERM2[/wyimek]
Największa partia opozycyjna domaga się referendum w sprawie euro. Ale w takim plebiscycie nie może paść pytanie o to, czy Polacy chcą wspólnej waluty, tylko kiedy ma być wprowadzona. Polska, przyjmując w 2004 r. traktat akcesyjny, zobowiązała się bowiem do przystąpienia do wszystkich Wspólnot, także do Unii Gospodarczej i Walutowej.