Prezydent Poznania Ryszard Grobleny w swoim blogu wystosował do mieszkańców emocjonalny apel o wyrozumiałość. Poinformował, że w tym roku w kasie miasta zabraknąć może w wariancie optymistycznym 100 mln zł, a pesymistycznym – 250 mln zł. Przez pięć kolejnych lat luka sięgnie 500 – 600 mln zł. Prezydent ostrzega, że trzeba zacisnąć pasa, co nie obędzie się bez bólu.
Poznań nie jest jedynym miastem, które już odczuwa skutki kryzysu gospodarczego (spadają wpływy z PIT, CIT i innych podatków), a w następnych miesiącach będzie ich przybywać. Jeśli dochody własne miast (na prawach powiatu) utrzymają się na poziomie sprzed roku a założone wydatki nie zostaną scięte – ubytki w budżetach sięgną 1,3 mld zł. Jeśli jednak spadną w porównaniu z 2008 r. o 5 proc. (a taki spadek zanotowano średnio w wykonaniu budżetu po I kw.), na wydatki zabraknie nawet 3,1 mld zł. Jeśli wziąć pod uwagę wszystkie samorządy, to dziura w budżetach może sięgnąć odpowiednio 3,6 oraz 5,8 mld zł.
Niestety, część władz samorządowych już zapowiedziała, że będzie oszczędzać na inwestycjach, co oznacza mniej zleceń dla firm. Jak wynika z informacji zebranych przez „Rz”, w dużych miastach cięcia będą dotyczyć przede wszystkim mniejszych przedsięwzięć – remontów lokalnych ulic, kładek, parków, basenów itp. Nietknięte mają być zaś inwestycje strategiczne, czyli takie, które służą Euro 2012 oraz mają być dofinansowane z funduszy UE. Zwykle są to budowy obwodnic, mostów, kluczowych szlaków komunikacyjnych czy inwestycje w poprawę transportu publicznego – zakupy nowych autobusów, remonty linii tramwajowych itp.
Jednak w niektórych miastach oszczędności mogą dotknąć także dużych inwestycji. W Warszawie pod znakiem zapytania stoi budowa mostu Krasińskiego (za 500 mln zł) i ulicy Nowolazurowej – trasy wylotowej na Kraków (800 mln zł). Z planu wydatków Poznania mogą wypaść m.in. modernizacja ul. Obornickiej (50 mln zł) czy doprowadzenie do Dworca Poznań-Wschód linii tramwajowej.
Ale nie wszystkie miasta zaczynają oszczędności od cięć w inwestycjach. – Skupimy się na wydatkach bieżących – mówi „Rz” Mariusz Garcarz z wrocławskiego urzędu miasta. – Chodzi np. o oszczędności na funkcjonowaniu urzędów, rezygnację z podwyżek dla urzędników, mniejsze wydatki na promocję i imprezy okolicznościowe, np. sylwestra – dodaje Garcarz. Wrocław szacuje, że tym roku wpływy do budżetu będą o ok. 100 mln mniejsze od założonych.