Przedsiębiorstwa z woj. śląskiego, małopolskiego i mazowieckiego nie tylko składają najwięcej wniosków o unijne wsparcie z programu „Innowacyjna gospodarka”, ale też mogą się pochwalić największą liczbą „trafień”. Starania o dotacje kończą się sukcesem w ponad 40 proc. przypadków – wynika z wyliczeń „Rz”.
Zdecydowanie gorszą skuteczność mają firmy z takich województw, jak lubelskie, podlaskie, warmińsko-mazurskie czy świętokrzyskie. – W regionach bardziej rozwiniętych jest więcej firm, które mają wysoki potencjał innowacyjny – komentuje Michał Gwizda z firmy doradczej Accreo Taxand. – Tam biznes dysponuje większym kapitałem, jest bardziej otwarty na świat i ma większą świadomość ogólnej, globalnej konkurencji – dodaje.
– Niestety, taka mapa podziału dotacji z budżetu na lata 2007 – 2013 utrwala podział Polski na tę innowacyjną i tę bardziej zacofaną. Ośrodki rozwojowe, które już istnieją, umacniają się. Unijne fundusze nie powodują, by centra innowacji pojawiały się w nowych miejscach – zauważa Artur Bartoszewicz, ekspert Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych. – Tego typu analizy powinny wywołać szerszą dyskusję o wykorzystaniu pomocy z UE – komentuje Ewa Fedor z Konfederacji Pracodawców Polskich. – Co do zasady są to fundusze przeznaczone na wyrównywanie różnic między regionami. Tymczasem okazuje się, że zamiast zasypywać podziały, jeszcze bardziej je pogłębiamy – mówi Fedor.
Zresztą wzrost różnic następuje nie tylko w innowacjach. Analizy Ministerstwa Rozwoju Regionalnego dotyczące jeszcze budżetu na lata 2004 – 2006 pokazały, że biedniejsze regiony wykorzystały najmniej unijnego wsparcia (w przeliczeniu na jednego mieszkańca). Zdaniem ekspertów należałoby więc jak najszybciej jasno określić cele, jakie chcemy osiągnąć dzięki funduszom UE. – Albo powiemy sobie szczerze, że stawiamy na rozwój regionów najbogatszych jako lokomotyw postępu. Albo uznamy, że chcemy wspierać tych biedniejszych, by goniły bogatsze. Ale wtedy potrzebna jest rewizja całego systemu podziału funduszy UE – mówi Ewa Fedor.
Same firmy uważają, że ważną rolę przy podziale dotacji odgrywa też szeroko pojęta biurokracja. Prezes Avio Polska Krzysztof Krystowski stwierdził ostatnio publicznie, że najbardziej istotna nie jest jakość projektu, ale ładnie opisany, odpowiadający dokładnie kryteriom, wniosek aplikacyjny. – Dla mnie te kryteria są raczej mało zrozumiałe – mówi „Rz” Wiesław Latuszak, prezes Medycyna Praktyczna z Krakowa. Co ciekawe, firma ubiegała się o dotacje na innowacyjne inwestycje dwukrotnie. W ubiegłym roku zabrakło jej punktów, w tym dostała 98 na 100 możliwych. – Zmieniliśmy doradcę, który podpowiedział nam, jak sprostać wymaganiom. Kosztowało nas to sporo wysiłku, ale się udało – zaznacza prezes.