Już dziewięciu na dziesięciu przedsiębiorców nie może ściągnąć od swych kontrahentów zaległych należności – informuje raport Krajowego Rejestru Długów, do którego dotarła „Rz”. Zadłużenie firm w ciągu ostatnich trzech miesięcy niebezpiecznie wzrosło. Na początku sierpnia łączna wielkość zadłużenia firm notowanych w Krajowym Rejestrze Długów sięgnęła już 7,57 mld zł, o ponad 2 mld zł więcej niż na początku kwietnia (5,39 mld zł).
Wydłużyła się także lista dłużników – z 365,5 tys. do 396,7 tys. Na dodatek te skokowe wzrosty następują po stosunkowo niezłym pierwszym kwartale, gdy zarówno długów, jak i zadłużonych nieznacznie ubywało. – Jest źle, bo wyraźnie wyczerpują się możliwości skutecznej do niedawna windykacji. A to znaczy, że firmy nie mają już z czego spłacać długów – mówi prezes KRD Adam Łącki.
Jeszcze gorzej wygląda spłata kredytów. Wartość tych przeterminowanych wyniosła na koniec czerwca 23,3 mld zł. Tymczasem jeszcze w marcu było to 19,5 mld zł, a w końcu grudnia ubiegłego roku tylko 14,2 mld zł. Czyli w ciągu zaledwie pół roku łączna wartość zagrożonych kredytów zaciągniętych przez przedsiębiorstwa zwiększyła się o blisko dwie trzecie.
W najgorszej sytuacji są firmy małe. Im trudniej odzyskiwać należności niż średnim i dużym przedsiębiorstwom. Spore kłopoty ze ściąganiem długów ma zwłaszcza branża budowlana. Przyczyną jest spadek popytu na jej usługi i spadające marże. Firmy tego sektora czekają na pieniądze od swych kontrahentów już ok. 4,7 miesiąca.
Niebezpieczne jest, że szybko rosnąca wartość zaległych długów pogarsza kondycję dobrych firm. Według KRD już ponad 43 proc. przedsiębiorców przyznaje, że z powodu problemów z odzyskaniem pieniędzy nie może regulować swoich zobowiązań. Ponad jedna trzecia firm musi z tego powodu ograniczać inwestycje. A jedna czwarta twierdzi, że skala problemu cały czas rośnie.