Pierwszy duży program odpraw mających zachęcać do dobrowolnego odchodzenia z pracy zrealizowano w końcu ubiegłej dekady na Śląsku. W latach 1998 – 2001 do zredukowania zatrudnienia w branży węgla kamiennego motywowano w ten sposób górników. Odprawy (od 44,4 do 55,5 tys. zł) wzięło wtedy blisko 30 tys. z nich. Pieniądze miały im pomóc w znalezieniu nowej pracy, zwłaszcza w uruchomieniu własnej działalności gospodarczej. Te plany zrealizował co dziesiąty górnik.
[wyimek]55 tys. zł odprawy wypłacono górnikom w końcu lat 90. Połowa pieniędzy trafiła na bankowe lokaty [/wyimek]
W czasie obecnego kryzysu odprawy mają pomóc firmom ciąć koszty. W województwach śląskim i małopolskim atrakcyjny plan odejść zaproponował hutniczy koncern ArcelorMittal. Przedstawione na początku roku plany cięć kadrowych objęły półtora tysiąca osób. Ale wysokość wypłat uzależniono od tempa podejmowanych przez hutników decyzji. Kto zdecydował się szybciej, mógł zainkasować więcej. I tak 200 pracowników, którzy zdecydowali się zwolnić jeszcze w styczniu, zgarnęło odprawy w wysokości 99 tys. zł. W lutym jednak oferta staniała do 88 tys. zł, w marcu do 78,5 tys. zł. Na tych, którzy podejmowali decyzje w kwietniu, czekało już tylko 72 tys. zł.
Nieco mniej proponował w końcu ubiegłego roku swoim pracownikom wrocławski Whirlpool – ok. 60 tys. zł. Wysokość odpraw uzależniona była jednak od stażu pracy. W najlepszym przypadku sięgała 22-krotności miesięcznego wynagrodzenia. Blisko 60 tys. zł otrzymywali także stoczniowcy zwalniający się ze Stoczni Gdynia. Nieco więcej – 74 tys. – proponowano pracownikom Zakładów Chemicznych Police.
Według Instytutu Ekonomicznego Modus wypłacanie odpraw opłaca się firmom, bo jest o 20 – 30 proc. tańsze od kosztów zwolnień grupowych. Łatwiej je także negocjować ze związkami. Ale nie zawsze propozycje odpraw skutkują. Gdy wprowadził je Zachem, nie było chętnych. Według prof. Marka Szczepańskiego, socjologa z Uniwersytetu Śląskiego, pracownicy dużych firm boją się zmian. – W dużych korporacjach mają świadomość stabilizacji i poczucie bezpieczeństwa. W czasie kryzysu nie chcą tego tracić – mówi Szczepański.