W tym roku wpływy do Narodowego Funduszu Zdrowia za rolników są o około 800 mln zł niższe niż planowano. Przyczyna jest spadek spadek cen żyta. A to właśnie od nich zależy wysokość składki. W przyszłym roku problem ten jeszcze się nasili.
Dlatego resort zdrowia zastanawia się, czy nie oprzeć rolniczej składki do NFZ o np. wysokość płacy minimalnej. Rozpoczął już na ten temat rozmowy z ministrem finansów. I, jak twierdzi Szulc, Jacek Rostowski ma podobne zdanie – ceny surowców to zły wskaźnik.
– Musimy uniezależnić składkę od cen surowców – mówi Szulc. Jego zdaniem obecny system można porównać do opcji walutowych – gdzie też nie można przewidzieć cen.
Zmiana od przyszłego roku jest mało prawdopodobna, ponieważ składki w praktyce płaci za rolników budżet państwa. A prace nad przyszłorocznym już się kończą. Ale Szulc nie wyklucza, że jeśli realizacja budżetu na to pozwoli, zmiany mogłyby wejść w życie jeszcze przed 2011 rokiem.
Zdaniem wiceministra podnieść trzeba będzie też składkę trafiającą do NFZ od osób ubezpieczonych w ZUS. Tu jednak w najbliższych latach trudno liczyć na zmiany. – Musimy być w na tyle dobrej kondycji, by wzrost składki nie oznaczał wzrostu obciążeń w PIT – mówi Szulc. A to oznacza, że dodatkowy procent (o tyle premier obiecywał podnieść składkę) moglibyśmy sobie odliczyć.