G7 nadal tworzą Stany Zjednoczone, Wlk. Brytania, Francja, Kanada, Japonia, Niemcy, Włochy i Unia Europejska, a na szczytach i konferencjach towarzyszą im jeszcze szefowie Banku Światowego, MFW i EBC. Próbowała do nich doszlusować Rosja, ale ze zmiennym szczęściem brała udział w obradach. Dzisiaj, kiedy najprawdopodobniej druga pod względem wielkości PKB jest już nie Japonia, ale Chiny, na PKB na głowę mieszkańca najwyższe jest w Katarze, obrady G7 nie budzą już tak wielkich emocji.
Znacznie ważniejsze decyzje podejmowane są przez tzw. G20, gdzie coraz głośniej i ostrzej wypowiadają się Chiny, Indie i Brazylia. Tym razem przedstawiciele G7 nie ukrywali swojego zaniepokojenia sytuacją w Grecji i kilku innych krajów unijnego południa, oraz Irlandii których dług publiczny niebezpiecznie narasta. Rośnie także koszt obsługi zadłużenia nie tylko w Grecji, ale i w Hiszpanii i Portugalii, o których dopiero teraz zaczyna się głośno mówić. Europejczycy robią wszystko, aby dzisiaj przekonać świat, że „grecka tragedia” tym razem będzie miała pomyślne zakończenie.
Prezes EBC, Jean Claude Trichet jest przekonany, że tak jak jest to w przedstawionych przez rząd w Atenach planach w roku 2012 grecki deficyt wyniesie 3 proc PKB. Dzisiaj jest to 12,7 proc. PKB. Że grecka sytuacja się unormuje przekonany jest także sekretarz skarbu USA, Timothy Geithner, który uważa, że „UE zajęła się sprawą Grecji z wielką starannością”. Francuska minister finansów, Christine Lagarde stwierdziła, że europejscy członkowie G7 podkreślili, że i dla nich grecki program naprawczy jest priorytetem i są zdeterminowani, aby został wprowadzony w życie. Jednak kłopoty Grecji nie są jedynymi w strefie euro. Zadłużone są także najbogatsze kraje UE - Niemcy i Francja, zaś według MFW średnia zadłużenia w krajach G20 w roku 2014 ma sięgnąć 118 proc. ich PKB, podczas gdy dzisiaj jest to „tylko” 80 proc.
[srodtytul]Podatki na bonusy[/srodtytul]
Kraje G7 są również zdeterminowane by wprowadzić twarde regulacje do globalnej bankowości, tak aby gracze z tego rynku byli mniej chętni do podejmowania ryzykownych transakcji oraz by banki poprawiły jakość aktywów i zwiększyły kapitał rezerwowy.
Nie ma jednak jednej wspólnej linii wytyczającej postępowanie wobec wielkich banków, więc wszystko wskazuje na to, że poszczególne kraje będą to robiły na własną rękę. Co do jednego jest zgoda: podatnicy nie mogą być jedynymi, którzy finansują błędy banków. Nie ma też wątpliwości, że nie tylko Wielka Brytania, ale i inne kraje, gdzie istnieją wielkie banki zdecydują się na powielenie pomysłu o wysokim podatku nakładanym na wysokie bonusy. Teraz wszyscy czekają na raport MFW oceniający kondycję sektora bankowego na świecie, potem w sposób skoordynowany zostanie wprowadzony jednolity podatek. — Uzgodniliśmy,że wspólnie doprowadzimy do tego, by instytucje finansowe wzięły na siebie koszty swojego wkładu w obecny kryzys - mówił Jim Flaherty.