Wpływy podatkowe pomimo dużo lepszej koniunktury, niż zakładana przy projektowaniu budżetu, wcale nie przedstawiają się różowo. O ile istnieje szansa uzyskania wyższych wpływów z akcyzy i VAT, o tyle w przypadku PIT raczej trzeba się liczyć z zakładanym poziomem, a nawet niewielkim niedoborem. Nie ma natomiast nadziei, że uda się odrobić straty z pierwszego półrocza we wpływach z CIT.
Firmy zapłaciły dotąd 8,8 mld zł podatku, aby wykonać plan, musiałyby w kolejnych miesiącach roku wpłacić 17,5 mld zł, co jest raczej mało prawdopodobne, biorąc pod uwagę fakt, że rok temu w drugiej połowie roku udało się zebrać tylko 12 mld zł podatku CIT. W przypadku PIT do realizacji planu brakuje jeszcze 20,1 mld zł, rok temu zaś Polacy wpłacili od lipca do grudnia 18,7 mld zł. Tak więc przy założeniu, że pensje wzrosły, można się spodziewać realizacji zakładanej kwoty. Nie ma zagrożeń ze strony akcyzy, bo do zebrania zostało już tylko 26,8 mld zł, a rok temu w drugiej połowie roku wpływy z tego tytułu sięgnęły 28,6 mld zł. Kwota VAT sięgająca 53,7 mld zł też jest realna – rok temu w drugiej połowie roku zebrano 51,5 mld zł.
– Z moich szacunków wynika, że budżetowe dochody podatkowe będą o 5 – 6 mld zł niższe od planowanych, biorąc zaś pod uwagę dochody ogółem, może zabraknąć nawet 10 mld zł – wyjaśnia Mirosław Gronicki, były minister finansów. – Jednocześnie mamy nieplanowany zysk NBP sięgający 4 mld zł oraz szanse na wyższe wpłaty jednostek budżetowych. Tak więc deficyt sięgnie zaplanowanych 52 mld zł, chyba że wydatki okażą się niższe.
Zaniepokojony sytuacją jest też prof. Andrzej Wernik z Akademii Finansów. – Jeśli w pierwszej połowie roku PKB wzrósł nominalnie o ponad 5 proc., to wpływy podatkowe także powinny wzrosnąć o około 5 proc., tymczasem mamy wyraźny spadek w stosunku do planu, przynajmniej jeśli chodzi o CIT – wyjaśnia ekonomista. – W tej sytuacji nie bardzo wierzę, że uda się obniżyć deficyt finansów publicznych z poziomu 7,1 proc. PKB na koniec 2009 roku. Obawiam się nawet, że może on być wyższy – twierdzi.
Jakub Borowski, główny ekonomista Invest Banku, także jest zdania, że ryzyko niewykonania planowanych dochodów jest duże. – Winę ponosi szczególnie słaby pierwszy kwartał, w którym zima zamroziła aktywność firm, zwłaszcza z branży budowlanej, oraz stagnacja w usługach. – Teraz nadganiają one straty, ale sytuacja w usługach nadal nie jest najlepsza i przy stosunkowo niskiej konsumpcji i ciągle jeszcze kiepskiej sytuacji na rynku pracy szybko się to nie zmieni.